Kolejny dzień wyjazdu i drogi w okolice Bromo uświadomił nam po raz kolejny, że styl prowadzenia pojazdów mechanicznych w Azji odbiega dość mocno od naszego. Trzynaście godzin w busiku było dość męczące, dla siedzących z przodu chyba też nieco stresujące, ponieważ na Jawie jeździ się niestety mało bezpiecznie. Bali i Lombok pod tym względem są o wiele spokojniejsze. Tyłki bolą od ciągłego podskakiwania na dziurach i wertepach.
Wulkaniczna gwiazda – Bromo
Na miejsce noclegu docieramy późnym wieczorem, koniec drogi był kręty i trudny do pokonania. Zostajemy rozlokowani w hotelach – odpowiednio do wybranego „pakietu” cenowego. Wygód tam nie ma, ale jedną noc można spokojnie spędzić.
Gunung Bromo: stratowulkan o wysokości 2329 m n.p.m., średnica krateru wynosi około 700 m. Położony wewnątrz wielkiej kaldery Tengger o średnicy 16 km, której wiek szacowany jest na 820 000 lat. Bardzo aktywny Bromo jest najmłodszym z pięciu leżących w jej wnętrzu wulkanów, wznosi się jedynie na wysokość 133 metrów ponad jej powierzchnią.
Penanjakan i widok na Semeru oraz Bromo
Zbiórka koło godziny czwartej, spod hotelu zabiera nas samochód terenowy i zawozi na Penanjakan, z którego po wschodzie słońca powinien rozpościerać się widok na krainę wulkanów. Pamiętajmy, by mieć przy sobie wszelkie pokwitowania itp., ponieważ kierowcy i nasi „opiekunowie” się zmieniają i bez tego możemy mieć problemy. Numer pokoju też jest istotny. Osoby, które nie wykupiły pakietu z 4×4 idą samodzielnie prosto do Bromo. Oczywiście teraz, mądrzejsza o lata dalszych wyjazdów, ogarnęłabym to sama i nie musiała się nigdzie spieszyć. Na pewno chcę tam wrócić na widok o poranku na całą kalderę, której nie zobaczylam przez fatalną pogodę.
Podróż jest dość krótka, końcówkę pokonujemy na własnych nogach, po drodze można kupić coś ciepłego do picia lub zjedzenia na którymś ze straganów. Na szczycie zbiera się mnóstwo osób, nie umiem nawet oszacować ich ilości. Jest zimno, wilgotno i trochę wieje. Zakładam czapkę… Znajdujemy miejsce samym przodzie, zauważam, że za barierkami jest taki jakby balkonik i tam czekają ludzie ze statywami i nie wchodzi im nic w kadr.
Ponieważ jest ciemno próbując się dostać do tych osób, nie zauważam, że jest tam rozciągnięty drut kolczasty i radośnie „wskakuję” na niego piszczelami. Na szczęście nie dzieje się nic złego, nawet jakimś cudem udaje mi się wyplątać getry w całości (4F punkt dla Ciebie). Dzięki tej wątpliwej jakości przygodzie zapoznaję się z grupką pań z Korei i możemy się trochę pośmiać z mojej akcji.
Niestety pogoda nam nie dopisuje, jest zimno, mokro i mgliście. Długo czekamy na słońce, ale okazuje się, że mgła jest tak gęsta i jakby nieruchoma, iż nie ma szans na piękne widoki. Upieram się czekać jak najdłużej, jednak i ja muszę się w końcu poddać, wracamy do naszych terenówek i jedziemy w pobliże Bromo. Warto poprosić kierowcę o zatrzymanie się po drodze w celu wykonania paru zdjęć, widok jest naprawdę fajny, choć ciężko go uchwycić na zdjęciu, ponieważ ziemia jest bardzo ciemna, a zamglone niebo niezwykle jasne i wręcz oślepiające.
Bromo
Pod Bromo czeka spora grupa „miejscowych”, każdy pyta, czy nie chce podjechać pod wulkan na koniu. Jesteśmy przeciwni wykorzystywaniu zwierząt, więc zawsze w takich sytuacjach wybieramy pieszą wędrówkę. Najpierw idziemy po płaskim terenie, więc jest łatwo, później ilość pyłu się zwiększa, a pochylenie terenu wzrasta i zaczynamy zwalniać zapadając się dość głęboko w ziemię.
Na górę wchodzimy schodami – to najmniej przyjemna część, ponieważ idzie się gęsiego, a schody są dość strome. Ja się nieco zmachałam, ale mam tak zawsze. Życie. Po drodze można kupić kwiaty, które wrzuca się do krateru. Na górze widok bardzo przypada nam do gustu i dość długo kręcimy się po zboczu krateru. Jeżeli nie chcecie się nawdychać wszędobylskiego pyłu warto wziąć ze sobą maseczki lub chusty.
Wracamy do samochodu na umówioną godzinę, kierowca zawozi nas do hotelu, gdzie pakujemy się, jemy śniadanie i jesteśmy gotowi do kilkugodzinnej drogi w okolice Kawah Ijen. Jak na szybką akcję z pomocą biura, było całkiem OK.
Juz niedlugo bede w Indonezji! Nie moge sie doczekac 🙂
Udanej zabawy! 🙂 Ja jestem bardzo zadowolona z tego wyjazdu 🙂
Chyba muszę wymyślić wyprawę w stylu szlakiem wulkanów, bo wyglądają na niesamowite miejsca!
Gorąco polecam 🙂 Ja namierzam się na te europejskie teraz 🙂
Nie znosze, jak pogoda psuje wakacyjne plany lub szanse na 'udane’ zdjecia! Ale i z churami to miejsce wyglada pieknie:)
Święta racja z tą pogodą, czasem mówię sobie, że i tak jest super, ale jakoś to tak siedzi we mnie w środku, że mogło być piękniej 😉
Uwielbiamy Bromo i zazdrościmy pięknej pogody! My byliśmy w porze deszczowej i na taki wschód słońca nie mogliśmy liczyć!
Na szczęście nie pływaliśmy w błocie 🙂 Jednak pogoda nie dopisała. Po piękny widok o wschodzie słońca musimy wybrać się ponownie.
Przesliczne zdjecia! A poranna wyprawa na Bromo to chyba taki „must-do” bedac w Indonezji!
Dziękuję bardzo 🙂 Rzeczywiście chyba nikt nie omija tego miejsca. W moich oczach nie było jakoś szczególnie cudownie, ale pewnie gdybym miała okazję zobaczyć wulkaniczną panoramę o wschodzie zamiast chmur byłoby zupełnie inaczej 😉 Jest powód, by tam wrócić 😉
Coś dla nas! 🙂
Za chmurami czy nie, Twoje zdjęcia spowodowały u mnie opad szczęki!
Baaaardzo dziękuję 🙂 miło mi 🙂