Niby dzień jak co dzień, słyszymy w wiadomościach, że gdzieś, że jakiś wirus, że COVID-19, że zabija. Ale to przecież daleko, w Azji, a w dodatku co nam, młodym i silnym może taka epidemia zrobić? Za chwilę sytuacja wymyka się spod kontroli, także we Włoszech, znacznie bliżej. Ale już wcześniej odczuwamy skutki spowolnienia Chin – czy przy okazji przypominamy sobie, jaki ten kraj ma na nas wielki wpływ? Teraz jednak świat nagle staje. Dodam, że nasz świat. Ludzki. Ale efekt jest raczej taki, jak byśmy zderzyli się ze ścianą.
Gospodarki ledwo ciągną, ludzie tracą pracę, rządy na różne dziwne sposoby wykorzystują panujący chaos, zostajemy zamknięci w czterech ścianach, czego są ciekawe konsekwencje. I co się dzieje? A raczej, co się stanie? Czy wyciągniemy jakieś wnioski? Czy zauważymy, że Ziemia może nie udźwignąć ciężaru gatunku ludzkiego, który nie wiadomo już, czy jest cudem w królestwie zwierząt, czy wybrykiem natury, który zmienił się w najgorszego pasożyta wszechczasów?
Ale tak naprawdę, czy nikt z nas się tego nie spodziewał? Nie sądzę.
Po prostu daliśmy się zaskoczyć jak drogowcy w zimie. Wiecznie w biegu, zawsze szybciej, lepiej, mocniej. Ale tego się od nas oczekuje, inaczej wypadamy z obiegu. Okazało się, że świat może zwolnić, oczywiście takie nagłe zatrzymanie będzie miało swoje konsekwencje ekonomiczne. Jednak jak się okazuje, możemy życ wolniej, nie mieć wszystkiego na już, planować, by nie biegać codziennie po jedzenie do sklepu, tęsknić za podróżami i mam nadzieję zastanowić się, czy latanie gdzieś na weekendy jest w porządku.
Bo „nagle” okazało się, że nie jesteśmy niezniszczalni i że powinniśmy szanować potęgę natury. Że często sami na siebie ściągamy nieszczęścia. Czy otworzy nam to oczy na zbliżającą się katastrofę ekologiczną, którą wywołujemy bezlitośnie wyciskając z Ziemi co tylko się da, aby było nam lepiej i pozornie wygodniej? Wydaje mi się, że to dobry czas na tego typu przemyślenia, z mojej strony także na spisanie tych myśli.
„Żaden gatunek kiedykolwiek nie miał tak masowej kontroli nad wszystkim na Ziemi, nad życiem i śmiercią, jaką my mamy teraz. To stawia nas, czy nam się to podoba czy nie, przed ogromną odpowiedzialnością. W naszych rękach leży teraz nie tylko nasza własna przyszłość, ale także przyszłość wszystkich innych istot, z którymi dzielimy planetę.” – David Attenborough
Ekologia, natura, matka Ziemia
Skąd przekonanie, że nasza planeta jest niezniszczalna, a my mamy na nią niewielki wpływ? Może odkrycie, że istniejemy na niej od tysięcy lat, pozwoliło nam sądzić, że kolejne tysiące lat przed nami? Ale czy nie zauważamy, jak od kilku stuleci życie szybko się zmienia? Że od rewolucji przemysłowej życie niebywale przyspieszyło? Normalne jest, że popełniamy błędy, że zauważamy po czasie, iż coś jest toksyczne, nieetyczne, niedobre dla matki Ziemi. Nienormalne jest to, że się nie uczymy. A przecież taki z nas inteligentny gatunek.
Zastanawiam się jak to jest możliwe, że nie dostrzegamy, iż nacinamy regularnie, wspólnie gałąź, na której siedzimy. Nawet jeśli pojawi się kilka głosów maluczkich, że coś tu nie działa, giną one w tłumie korporacyjnego krzyku i szumu wielkich pieniędzy. Bo są tacy, dla których liczy się tylko zysk. Zastanawia mnie, czy pomyśleli, co zrobią z pieniędzmi na planecie, która nie będzie istnieć? Czy może interesuje ich tylko to, że teraz będą pławić się w luksusach, a reszta to problem kolejnych pokoleń?
„5000 lat, czy przez tak długi czas naprawdę nic się nie zmieniło? (mowa o człowieku pierwotnym – przyp.red.) Gdy dorastałem świat zmieniał się co kilka lat. Dziś zmienia się co parę miesięcy, czasem co parę godzin. Jakże przyspiesza.” – Forest, Devs
Zgubiliśmy się gdzieś po drodze. W żaden sposób nie twierdzę, że nauka, technika, medycyna nie są wspaniałymi dziedzinami, które tak bardzo ułatwiły nam życie. Jednak obawiam się, że brakuje nam umiejętności stawiania granic. Już nie pamiętam, w którym filmie padły słowa, że Facebook obala rządy i niszczy demokrację, na Twitterze się nas oczernia i atakuje, a Instagram wciąż pokazuje, jak – pozornie – względem innych mamy gówniane życia¹.
¹ Edit: „Instagram makes people feel like shit about their lives. Twitter makes them feel reviled. Facebook destroyed democracy.” – Leine, Devs, dzięki Bartek!
Dodałabym jeszcze, że Tik Tok totalnie ogłupia. Może o to chodzi, ogłupioną masą latwiej sterować. Zgaduję. Wciąż zastanawia mnie, dlaczego niemal zawsze kończy się tym, że jakiś wynalazek, który miał pomóc, staje się kolejną szpilką wbijaną w nasze żebra, kojenym gwoździem do trumny. A może źle na to patrzę? W końcu większość technicznych nowinek, to coś co powstaje i trafia najpierw dla i do branży militarnej. Więc może zamykamy jedynie błędne koło? Czy jesteśmy pionkami, nieświadomymi żołnierzami w walce o władzę nad światem? Na pewno. Czy jednak jesteśmy tego świadomi?
Odnoszę wrażenie, że nie umiemy żyć poza systemem zero-jedynkowym. Że albo coś musi być czarne albo białe i nie ma miejsca na odcienie szarości. Że jeśli jesteśmy tacy nowocześni, że nie straszne są nam żadne szczepienia i nawet nie sprawdzamy tego jaki mają na nas wpływ (patrz np.: Indie / Gates / polio²), to mamy prawo śmiać się z naturalnej medycy chińskiej czy babć z ziołami. Jakbyśmy nie umieli przyjąć do wiadomości, że możemy się spotkać z tym wszystkim gdzieś po środku i świadomie oraz odpowiedzialnie podejmować decyzje. Przede wszystkim samemu się dokształcać, a nie dawać wodzić za nos innym. Jakbyśmy udawali, że nie wiemy, że większość wielkich firm chce na nas po prostu zarobić.
Pandemia u niektórych wywołała wręcz histerię, cały czas pozostaję niezmiernie zdziwiona, że nie zadziałała na nas w taki sposób informacja o tym, że za 50 lat możemy nie mieć gdzie żyć. Że jeśli nie zmienimy czegoś dosłownie teraz, nie mamy żadnych szans. Obudzimy się, czy nie?
² Dla jasności, nie mam nic przeciwko szczepieniom, są ważne i potrzebne, ale uważam, że powinniśmy być w pełni świadomi na co się decydujemy, czy są dopracowane i jakie są ich skutki uboczne.
Samotność w tłumie
Bardzo ciekawy temat, ciekawe obserwacje, zaskakujące memy i social mediowe wynurzenia, na które przyznam, czasem nie wiedziałam jak zareagować. Okazuje się, że zamknięcie w domach i często izolacja od większości społeczeństwa, a skazanie nas jedynie na „bliskich” obudziła w ludziach ciekawe zachowania. Nie oceniam, jedynie przyglądam się z podniesionymi brwiami. Powtrzony dwadzieścia razy żart, że się poznaje swoją rodzinę dopiero i że nie da się żyć z mężami, żonami i dziećmi dwadzieścia cztery godziny na dobę pod jednym dachem, zaczyna być prawdą. Bolesną.
Jako czyjeś dziecko, nie chciałabym kiedyś znaleźć serii takich żarcików na wallu rodzica. Wrzucone raz, śmieszne, dwa nadal, trzy? Niepokojące. Ciągłe wypominanie jaki to kłopot, ile to pracy, że inni nie zrozumieją, męka, katorga, brak czasu na własne życie. Może inni zrozumieli na tyle, by się na dzieci nie decydować i nie mówić poźniej takich rzeczy? Bo dzieci to wielka odpowiedzialność – przede wszystkim – a nie wypełnianie woli innych lub dziury we własnym życiu. Z wielką radością za to spoglądam teraz na niektóre rodziny i to jak wspaniale żyją i w jakich bliskich są relacjach. Szacunek!
Dlatego hołduję takim wydarzeniom i ruchom jak na przykład MAMA Gathering Festival, ponieważ odnoszę wrażenie, iż zatraciliśmy umiejętność budowania silnych, twórczych, wracających do natury i wspierających się społeczeństw, złożonych z pięknych indywidualności.
Jednak to co najbardzej zwróciło moją uwagę, to jak ciężko ludziom było spędzać chociażby święta i ważne momenty życia bez bliskich i rodziny. Że społeczeństwo w wyniku epidemii zauważyło, że są na świecie osoby starsze, często samotne, że istnieją! Jednak niewiele osób dalej nie widzi, że w dzisiejszych społeczeństwach są ogromne ilości ludzi w sile wieku, którzy żyją w samotności na co dzień, bynajmniej nie z własnego wyboru. Że samotne święta, brak wyjść, wypadów, rozmów, bliskości to dla nich męcząca codzienność, której ludzie nie potrafią nawet tymczasowo udźwignąć.
Przejmują się zakazami wejścia do lasu, że muszą pracować z domu, nie zauważając, że inni pracę stracili. Tym, że Wielkonoc tylko na Skype. Że koniec spotkań i imprez, wypadów ze znajomymi. Że ma się ochotę gadać do czterech ścian i przytulać do kołdry. Są ludzie, którzy tak egzystują przez lata. Zostawię to do przemyślenia. Zastanówcie się, jak ciężkie musi być ich życie, skoro was przerasta miesiąc w odosobnieniu. Czy zapytaliście swoich znajmych jak się czują, czy dają radę, czy można im jakoś pomóc? Z moich obserwacji wynika, że te pytania zadają tylko osoby, które rozumieją ten stan – samotne lub po przejściach.
Istnienie internetu i social mediów zatarło nam nieco spojrzenie na świat. Wydaje nam się, że dzięki komunikatorom i podglądaniu znajomych, komentarzom i serduszkom, jesteśmy blisko nich. Nic bardziej mylnego. Mamy świat, w którym pozornie żyjemy wszyscy blisko siebie i w ciągłym kontakcie. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek byliśmy bardziej samotni niż teraz.
Nieokrzesane podróże
Turystyka. W wielkim skrócie. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Ale… teraz zamknięto granice, zaparkowano samoloty. Świat stanął. Może nadszedł idealny moment na to, by spojrzeć na spokojnie na ten trudny temat. Każdy z nas chciałby zobaczyć jak wygląda świat, wcale się nie dziwię, przecież mnie ciągnie do podróżowania ogromnie. Jednak niewiele jest takich osób, jak choćby jak moja podróżnicza przyjaciółka Ola, które czytają o krajach, które odwiedzają oraz polecają to innym. I mam tu na myśli literaturę faktu i reportaże, a nie jedynie opis top miejsc do obskoczenia według Lonely Planet.
Nie tylko nie dbamy o to co widzimy, nie próbujemy tego w ogóle zrozumieć. Nie intersują nas tak naprawdę odwiedzane miejsca i społeczeństwa. Ważne, że są zdjęcia na Facebooka i Instagrama oraz że sąsiedzi zobaczą. A poniewż się nie interesujemy, więc nie wiemy, jak bardzo niszczone są piękne miejsca, tylko po to, by postawić kolejny hotel. Że zwierzęta są okrutnie wykorzystywane, po to, by ściągać i zabawiać turystów. I nie myślcie, że ludzie nie są wykorzystywani tak samo. O środowisku naturalnym nie wspomnę. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj.Nieświadomość się zdarza i można ją zrozumieć, wybaczyć, ale obawiam się, że staje się ona bardzo wygodna ostatnimi czasy.
Tanie loty spowodowały, że przemierzamy choćby Europę w tę i z powrotem, jakbyśmy nie wyskakiwali na weekend w odległe miejsce, ale po bułki do sklepu. Po co pojechać nad Morze Śródziemne jeśli i tak cały wyjazd spędzimy relaksując się na plaży, skoro można do Egiptu lub Tajlandii, najlepiej z polską strefą, by wciągać na obiad schabowego. Absurd. I nie mówię, że podróżowanie jest złe, ale we wszystkim powinniśmy mieć umiar i szanować to, co odwiedzamy. Nawet nie wyobrażacie sobie, co czasem można usłyszeć od ludzi spotkanych w podróży, co wiedzą o miejscu, w którym są, jaki mają cel wyjazdu. Już nawet nie jest wstydem całkowita niechęć do zrozumienia miejsca i odwiedzanych ludzi. Nadeszły czasy, które nazywam „no shame”.
Krążą teraz w internecie informacje o tym, jak delfiny wróciły w okolice Sardynii, że w niewzburzonych ciągły ruchem kanałach Wenecji znów widać wodę zamiast błota, że pięknych miast nie zasłaniają olbrzymie wycieczkowce, psujące widok i sprowadzające tabuuny turystów do maleńkich miescowości. Że mieszkańcy Dźalandhar w Indiach po raz pierwszy ze swojego miasta zobaczyli oddalone o setki kilometrów Himalaje, a w Zakopanem zwierzęta spacerują ulicami miasta podczas ludzkiej kwarantanny. Pandy zdecydowały się rozmnażać pierwszy raz od 10 lat, w spokoju, bez wścinskich oczu turystów. Ziemia zdoła się odbudować, ale dajmy jej szansę! Jeszcze lepiej, pomóżmy jej w tym!
Zamiast być wdzięczni za to jak ułatwiono nam docieranie w różne zakątki świata, by go lepiej poznać i nacieszyć się pięknem Ziemi, bierzemy garściami z naszej planety, nie zastanawiając się ile jest w stanie znieść. A podróże zredukowano do kolorowych obrazków w kapeluszu umieszczanych na Instagramie. To ani życie, ani świat. Obudźmy się.
Kruchość naszej rzeczywistości
Nie wiem jak wam, ale mi ten czas tylko wyraźniej pokazał w jakiej bańce żyjemy. Jak nierealna jest nasza rzeczywistość. Brzmi jak oksymoron, jednak wydaje mi się, że jesteśmy nim raczej my, ludzie. Tak wspaniali, a tak bardzo ślepi. Tak zdolni i dobrzy, a tak ograniczeni i zachłanni. Nie przyjmujemy do wiadomości tego, jak ogromny mamy wpływ na naszą planetę, że jej przyszłość – a w tym i nasza – zależy od naszych czynów. Jeżeli w ogóle można powiedzieć o czymś takim jak „dobre strony epidemii” to stawiałabym na policzek jaki dostaliśmy od matki Ziemi – także za naszą postawę wobec zwierząt, które o dziwo nadal w ogromnych ilościach jemy – oby nas on otrzeźwił i postawił do pionu!
Teraz nasze telefony mają większą moc obliczeniową niż komputer odpowiedzialny za lądowanie na Księżycu. Jak wynika z oficjalnych informacji Google’a, obsługa jednego wyszukiwania pochłania więcej mocy obliczeniowej, niż cały program Apollo – jego 11 lat trwania. – I do czego wykorzystujemy te nasze wspaniałe możliwości? Tak, to było pytanie retoryczne.
Jak działać etycznie oraz dbać o naturę i nie zwariować?
Na skróty:
- Moda etyczna – przemysł odzieżowy
- Loty i statki wycieczkowe – emisja CO2
- Testowanie kosmetyków na zwierzętach
- Zero Waste – tony śmieci
- Skład jedzenia i kosmetyków, a cierpienie niewinnych
- Nieetyczne atrakcje w podróży i wolonturystyka
- Jedzenie mięsa i hodowla zwierząt
- Jak działać etycznie oraz dbać o naturę i nie zwariować?
Podrzucam „piękny” fragment serialu Westworld (tutaj więcj o tego typu pozycjach serialowych), dzięki Rob! Wpasował mi się w temat bardzo.
Pozdrawiam was serdecznie w dniu publikacji artykułu – Dniu Ziemi – i życzę siły, wytrwałości i otwartych umysłów, w tym jakże trudnym dla nas czasie. Bądźcie dzielni!
Zobacz także:
https://oliwia.world/lifestyle/jak-dzialac-etycznie-i-dbac-o-nature/
https://oliwia.world/lifestyle/czym-jest-moda-etyczna/
świetny tekst ?
Dziękuję za docenienie pracy!!!