Do plecaka fotograficznego przymierzałam się naprawdę długo. Nie raz poruszałam się po mieście czy w terenie z pożyczonym, wiedziałam więc, czego na pewno nie chcę, a czego mi potrzeba. A czemu nie torba? Mniejsza, nie przylega do pleców w upalne dni, ale waży. Nawet mając bezlusterkowca ciężko przejść z dość dużym ciężarem na ramieniu kilkanaście godzin. A i zabezpieczenie sprzętu wydawało mi się zawsze nieco słabsze – co w busach, samolotach czy pociągach ma dla mnie znaczenie. Łatwo o przypadkowy upadek bagażu podręcznego czy trafienie na niesfornego współpasażera wpadającego na nasze rzeczy przypadkiem.

Czego oczekiwałam od plecaka fotograficznego?

Aby miał regulowaną wkładkami przegrodę na sprzęt, tak bym mogła dostosowywać elementy do rzeczy, które akurat tym razem chcę spakować. Inne obiektywy biorę ze sobą w góry, a inne na koncert. Czasem pakuję lampę, innym razem nie. Do tego potrzebowałam osobnej przestrzeni na inne rzeczy, tak by móc zmieścić w plecaku także bluzę, zapasowe baterie, ładowarkę, kable, powerbank oraz takie podstawowe rzeczy jak portfel, chusteczki higieniczne, czy klucze.

Ważne było dla mnie, by miał rozpinany bok, a nie odpinane plecy, ponieważ o wiele łatwiej jest mi obrócić plecak delikatnie i sięgnąć ręką do boku, niż otwierać cały jego tył mając plecak na brzuchu, czy też ściągając go. Co prawda wyeliminowało to posiadanie drugiej kieszeni zewnetrznej, bocznej, ale o wiele wygodniej mi z takim rozwiązaniem.

Koniecznie osobna wnęka na laptopa, mam małego, zgrabny komputer, który łatwo uszkodzić, wiec potrzebuję na niego wydzielone miejsce i to bardzo bezpieczne, ponieważ bardzo często mi towarzyszy w podróży, ale i na imprezach jak kilkudniowe festiwale, na których zdjęcia wywołuję na miejscu.

Chciałam, by materiał był odporny za zabrudzenia, ciemny. Aby tył był dobrze usztywniony, ale i wygodny, żeby docierało między plecy, a plecak choć trochę powietrza. Koniecznie regulowana długość szelek i możliwość przypięcia statywu.

plecak fotograficzny Thule

fot. Daniel Grodziński

plecak fotograficzny Thule

Dlaczego plecak Thule?

Dawno temu urzekł mnie plecak kolegi, właśnie od Thule. Od tametgo czasu chodziła za mną ta marka, a i słyszałam same dobre opinie o ich plecakach. Przyjrzałam się więc im uważniej, gdy dorosłam do myśli o zaopatrzeniu się w plecak fotograficzny. Choć ten wymarzony plecak Thule, czyli Covert DSLR Rolltop najbardziej mi sie spodobał i byłoby mi z nim świetnie biegając po mieście, musiałam z bólem serca przyznać, że najbardziej sprawdził by mi się nieco mniejszy i w dodatku z pasem biodrowym, bo przecież zdarza mi się też pałętać po górach.

Długo zastanwiałam się jaki plecak wybrać i w końcu padło na Thule Aspect DSLR, który na żywo okazał się ładniejszy niż na zdjęciach oraz bardziej pakowny niż zakładałam. W dodatku pas biodrowy można usuwać, więc jeśli jadę forografować festiwal czy koncert odczepiam go odlepiając wielkie i mocne rzepy. W górach z kolei okazuje się bardzo przydatny, a nawet wspomaga czasem przy obracaniu plecaka. Posiada kieszonkę z siateczki, w której o dziwo zmieścił się mój niemały telefon i mimo schylania ani razu z niej nie wypadł, choć ja wyciągałam go bez problemu.

Model ten posiada też wiele przegródek i zapinanych na zamek kieszonek. Jedną także na odpinanym dojściu do apratu, gdzie mogę bezpiecznie schować baterie, karty SD, czy chusteczkę do wycierania obiektywu, być mieć je zawsze pod ręką. U góry pelcaka jest podejrzanie pojemna wnęka, a w niej także przestrzenie zamykane bezpiecznie na zamek oraz dwie pojemne kieszonki, w których zazwyczaj umieszczam dyski, ładowarkę, powerbank i kable. Spokojnie upycham tam jeszcze zawartość podstawową mojej torebki oraz bluzę czy puchówkę.

Z przodu plecaka znajduje się bardzo głęboką kieszeń, w której jestem w stanie zmieścić masę przedmiotów, od blendy po pokrowiec oraz czołówkę, szalik, rękawiczki, czapkę itd. Wszystkie zamki działają bardzo płynnie, zakończone są wygodnymi uchwytami, które łatwo złapać palcem nawet na nie nie patrząc. Plecak nie ma ze mną lekko, ale nie zauważyłam nadal jakichkolwiek uszkodzeń, przybrudzić się nawet szczególnie nie chce, a działamy razem od ponad pół roku.

We wnętrzu na przechowywanie aparatu znaduje się miękki, niebieski materiał oraz dwa elementy na rzepy, które możemy dowolnie dostosować do aktualnych potrzeb. Są one tak skonstruowane, że mogą także stanowić przegródkę z zamknięciem dla obiektywu czy innego, delikatniejszego lub mniejszego przedmiotu. Gdy pożyczyłam obiektów 300 mm także zdołałam go zmieścić w plecaku. Bez problemu znajduję miejsce na mój aparat ze sporym obiektywem 16-55 mm, drugi nieco mniejszy obiektyw, lampę. A jak się postaram pakując w inny sposób, zostaje mi przestrzeń na powerbanka czy gimbala lub statyw do telefonu.

Minusy? Są. Jednym z nich jest wielkość pasa biodrowego, dla drobnej osoby jak ja jest on nieco za duży, nawet jak go zmniejszę maksymalnie. Przy kurtce jest w miarę OK, bez niej mam już za dużo przestrzeni wokół pasa. A drugim jest brak pokrowca przeciwdeszczowego. Niby nic, ale wbudowany elegancko u dołu plecaka byłby idealny. Musiałam zaopatrzyć się w takowy osobno i chowam go na dnie przedniej, głębokej kieszeni. Przyznaję, że powoli myślę o plecaku miejskim i zwykłym, turystycznym, bo z tego jestem bardzo zadowolona.

Thule Aspect DSLR

Thule Aspect DSLR

Thule Aspect DSLR

fot. Jeremiasz Gądek

fot. Jeremisz Gądek

Thule Aspect DSLR

Wpis powsta we współpracy z Thule

Zobacz także:

https://oliwia.world/sprzetowo/plecak-thule-capstone-50-test/

https://oliwia.world/faq/aparat-fotograficzny-w-podrozy/

więcej w kategorii Fotografia

Komentarze

  1. Zawsze się bałem, że taki plecak będzie przyciągać złodziei.

    1. Obawiam się, że każdy plecak może – czyli widać, że to turysta 😉 Podobnie jak aparat wiszący na szyi. Ciekawe czy faktycznie wygląd miałby na to wpływ i na ile złodzieje znają się na takich plecakach i wiedzą, że to taki na sprzęt.

zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Może Ci się spodobać