Co warto spakować do kosmetyczki na podróż? Update!

Damska kosmetyczka to sprawa ważna i poważna. Są rzeczy, które da się kupić w trasie, ale i takie bez których ciężko sobie będzie poradzić, szczególnie jeśli wylądujemy w dzikiej naturze po środku niczego. Bo kosmetyczka to nie tylko to co zadba o naszą urodę i szybki makijaż, ale także o zdrowie i wygodę. Wpis skierowany głównie do kobiet, ale i mężczyźni znajdą coś dla siebie.

Zastanawiałam się, czy pisać na takie tematy, ale zauważyłam, że czasem w komentarzach, a częściej w prywatnych wiadomościach i rozmowach często pytana jestem o to jakie kosmetyki kupuję i jak dbam o siebie podczas wyjazdu. Wklejam więc listę rzeczy – nie wszystkich – które mam w kosmetyczce niemal na każdym wyjeździe, czy to z walizką na spokojnie, czy z plecakiem na większy wycisk. A poniżej parę dodatkowych słów ode mnie dla zainteresowanych tym, jak to ze mną jest w podróży.

 


 

Jak to jest ze mną w podróży?

Czyli uroki podróżowania – nie zawsze jest pięknie, choć na zdjęciach może się wydawać idelanie. Mam to szczęście, że cerę mam całkiem dobrą i wygląda nieźle w każdych warunkach, choć i taka po codziennym bieganiu ze spoconą twarzą, taplaniu się w nietoperzowej kupie i obklejeniu pyłem miewa problemy. Czasem jakieś zanieczyszczenia uszkodzą skórę, zatkają pory, ale najczęściej zmagam się z alergiami. Zdarza się, że moje recę wyglądają jak jeden wielki parch, uwierzcie mi, nie jest to ani estetyczne ani zabawne, a na dodatek bardzo bolesne. Dlatego zawsze mam ze sobą lek ratunkowy, mocny, ale gdy już nie mam wyjścia jedyny działający. Używam też produktów antybakteryjnych oraz łagodzących podrażnienia, by skóra radziła sobie z trudnymi warunkami. Bywa ciężko, gdy alergia obejmie większość ciała, ale nie umiem sobie odmówić podróży i staram sie jakoś z problemami walczyć.

 


 

Jakie kosmetki zabrać w podróż?

 

1. Mokre chusteczki

Intymne, zwykłe, antybakteryjne – sprawdzają się w każdej sytuacji i ratują, obojętnie, czy spędzasz czwarty dzień pod namiotem bez dostępu do wody, czy tylko musisz wyczyścić ręce przed spożyciem posiłku dłońmi. Czasem też zwyczajnie ma się ochotę odświeżyć, a niektóre dodatkowo poprawiają humor, gdy ładnie pachną. Żele antybakteryjne mogłyby się wydawać lepsze, ponieważ nie produkuje się dodatkowych śmieci w postaci chusteczek, jednak żele rozmazują brud po skórze, a nie zawsze ma się coś czystego do wytarcia rąk. Czekam na bidegradowalne – do czyszczenia powstały, więc i do makijażu powinny!

2. Wodoodporny tusz do rzęs

Jestem takich wielką fanką, chyba nie każdy, bo gdy płacę przy kasie niemal zawsze pada pytanie, czy na pewno wzięłam dobry. Gdy pytam skąd takie podejrzenie słyszę, że panie często mylą się i kupują wodoodporny, a nie chcą. Ja chcę i bardzo lubię. Dzięki niemu nie muszę malować rzęs codziennie, mogę pływać w ciągu dnia i nie wyglądać jak panda, a nawet jeździć twarzą po śniegu czy zmyć mydłem wiczorem twarz. A rzęsy zwyczajnie lubię mieć pomalowane, czuję się wtedy dobrze i często wystarczają mi jako pełny makijaż do dobrego samopoczucia. Tylko musi być to tusz dobry i trwały, jak na przykład ten na zdjęciu* (choć szukam nadal dla niego dobrego zamiennika, a dlaczego przeczytasz na samym dole)

3. Chusteczki do zmywania makijażu

A skoro mowa o porządnym/wodoodpornym tuszu do rzęs to trzeba też mieć możliwość jakoś go zmyć. Gdyby nie to, nie kupowałabym chusteczek do demakijażu. Chyba, że powstały by biodegradowalne. Jednak nie chcę wozić ze sobą czegoś tłustego, bo mogło by się wylać, no i moje oczy były by obklejone, a dzieki poniższym chusteczkom, nie są. Niestety większość chwalących się zmywaniem makijażu wodoodpornego nie daje sobie rady. Poniższe poradziły sobie świetnie, zostaje na twarzy tylko delikatny film, ale nie jest męczący. A gdy w drodze przesusza się nasza skóra, jest szansa, że ów film może nawet da nieco ulgi. Jedak z tych samych względów co powyżej, szukam godnego następcy, jak tylko takie namierzę dokonam tu zmian 🙂

4. Maść bakteriobójcza

W tubce lub saszetkach, w podróży lubię mieć te drugie i mimo, że nie da się ich się szczelnie zamknąć, nie zdażył mi sie dotąd żaden wypadek. Jest to maść zapobiegająca rozwojowi zakażeń bakteryjnych w przypadku drobnych ran, zadrapań, obtarć i oparzeń, zawiera trzy składniki o szerokim zakresie działania przeciwbakteryjnego:  bacytracynę (niszczy bakterie Gram-dodatnie), neomycyna (działa bakteriobójczo na bakterie Gram-ujemne) oraz polimyksyna B (antybiotyk). Przykładowe maści to Tribiotic, Maxibiotic, Multibiotic i Polibiotic.

5. Plaster w płynie

Dostępne są już niemal w każdej drogerii, często jako marki własne, więc łatwo je kupić nawet w ostatniej chwili przed wyjazdem. Jest to sprytny plaster na rany i skaleczenia w spray’u. Po rozpyleniu na powierzchni skóry tworzy się niewidoczną, wodoodporną powłokę. Szybko wysycha i trzyma się koło 3 dni, później odchodzi przypominając wyschęnity naskórek, jest to mało widoczne. Według opisów na opakowaniach nie należy go stosować na krwawiącą lub zainfekowaną skórę. Jednak jeśli już zasuszymy lekko ranę, a wiemy, że będziemy się mocno pocić lub pływać/nurkować, plaster w płynie może się okazać bardzo przydatny.

6. Buteleczki podróżne

Nadają się nie tylko do bagażu podręcznego. Ja lubię, gdy nie są za sztywne, bo nie pękają oraz gdy nie mają pompek, rurek oraz innych bajerów i są całkowicie szczelne. Parę wyjazdów, pokazało mi, że to najbezpieczniejsza opcja dla opakowań do 100 ml wielokrotnego użytku. W dodatku lubię, gdy buteleczki mają różne kolory. Nie dość, że łatwo mi się połapać co mam w której, to nie żółkną brzydko jak przezroczyste lub białe. Jak dotąd najlepiej sprawdziły mi się te z Ikei. Nie są już dostępne w ich sklepach, ale widziałam je nadal na Allegro 🙂

 

7. Żel aloesowy

Czasem, nawet gdy się bardzo uważa można nieco spalić skórę. Żel aloesowy łagodzi podrażnienia i naprawdę działa kojąco. Co ciekawe można go nabyć w o wiele niższej cenie niż oczekuje za swóje produkty znana marka z bananem w logo, a dodatkowo w Azji (nie wiem jak na innych kontynentach, bo nigdy nie szukałam) kupimy go w każdej drogerii lub aptece i będziemy mieli multum firm do wyboru. Sprawdzałam, każdy dotąd kupiony żel działał. Naprawdę przyjemnie i mocno chłodzi, bardzo ogranicza pieczenie i przynosi ulgę.

8. Plasty rozgrzewające z Kapsaicyną

A tu coś odwrotnego, czyli kiedy chcemy się grzać, a nie chłodzić. Zdarzają mi się skurcze mięsni lub zapalenia korzonków – nic tak nie pomaga jak te plastry. Czasem trochę za mocno pieką, ale faktycznie rozgrzewają. Mięśnie się rozluźniają, a korzonki dają żyć, pozwalają się schylać i obracać w nocy w śpiworze. Póki co najlepiej sprawdził mi się plaster z poniższej ilustracji, po innym strasznie wysuszło mi skórę, aż schodziła płatami. Można go przeciąć na mniejsze kawałki, nie powinno się z nim kąpać – staram się nie zalewać go wodą, by nie wymieniać za często, zalany przypadkiem na nowo bardzo mocno piecze, a substancja z niego spływa. Kapsaicyna to organiczny związek chemiczny odpowiedzialny za ostry, piekący smak papryczek chili – także uważajcie 😉

9. Kubeczek menstruacyjny

Testuję od jakiegoś czasu i jestem bardzo zadowolona. Ani razu mnie nie zawiódł. Przymierzałam sie do tematu długo, przeglądałam masę kubeczków w necie i może dlatego jakoś tak ciężko było mi się zdecydować. Różne rozmiary i twardość. Aż trafiłam na promocję w sklepie stacjonarnym i po przeczytaniu na opakowaniu jak wybrać odpowiedni rozmiar, dokonałam zakupu. Dlaczego kubeczki? Są bezpieczne i dzięki nim nie produkujemy śmieci. Jednym z podstawowych materiałów używanych do produkcji tamponów i podpasek jest bawełna. Do jej produkcji wykorzystywane są najczęściej duże ilości nawozów sztucznych, w tym w większości szkodliwych dla zdrowia pestycydów. Dodatkowo materiały do produkcji jednorazowych środków higienicznych bieli się chlorem. To najtańszy środek nadający kolor kojarzący się z czystością, jednak w wyniku bielenia chlorem wydzielają się silnie rakotwórcze substancje (dioksyny).

10. Suchy szampon

Warto go zabrać, jeśli tylko mamy trochę miejsca w walizce. Chyba nie trzeba go przedstawiać, myślę, że większość z pań kojarzy ten wynalazek. Wystraczy popsikać włosy u nasady, poczochrać je nieco i porządnie wyczesać, a fryzura zyskuje trochę nowego życia. Ja osobiście choć uwielbiam słodkawe zapachy tych szamponów, musiałam pogodzić z się z tym, że akurat nienajlepiej sprawdziły sie w moim przypadku. Póki co najbardziej zadowolona jestem z tego na zdjęciu poniżej, choć to jedyny produkt tej marki, króry póki co przypadł mi do gustu. Minusem suchych szamponów jest puszka pod ciśnieniem – pamiętajcie, że może wybuchąć podczas lotu w luku bagażowym.

 

suchy szampon na wyjazd

11. Szampon w kostce

Gdy pakujemy się do plecaka na dłuższy i wymagający wypad z namiotem lub musimy zmieścić się w bagażu podręcznym, chcemy oszczędzić sobie zbyt dużej ilości płynów w kosmetyczce, okaże się świetny. Można go spakować nawet na dłuższą podróż, jest bardzo wydajny. Szampon w kostce to najczęściej esencja naturalnego szamponu z dodatkiem olejków eterycznych i odżywek. I co najważniejsze, jest eko! Używamy go jak mydła, ale mydlimy włosy. Za mną testowanie wielu, najbardziej mi pasuje i w dodatku często bywa w promocji LoveBar. I jest w dwóch częściach, więc nie trzeba kroić na kawąłki, gdy nie na rękę zabierać nam całą kostkę. Występuje też w wersji dla włosów przetłuszczających się. Można także zakupić odżywkę w kostce! A właściwie w serducszku

12. Olejek lub balsam na wysuszoną skórę

Moja skóra na codzień wysusza się dość mocno, szczególnie nogi, a w podróży bywa dramatycznie, szczególnie jeśli słońce praży, alergie atakują, a ręce i nogi obcierają się o skały i pył. Z czym jeżdżę? Różnie, zależy czy z walizką czy z plecakiem pod namiot. Jeżeli nie obawiam się wydostania tłustego płynu z opakowania to szykuję połączenie oleju kokosowego, olejków – np. makadami, avocado, czasem też dodaję jakiś olejek zapchowy (zwracam uwagę na to, by był dozownik w formie sprau, sam z siebie często niechętnie wycieka). Pamiętajmy też, że olej kokosowy zastyga, gdy nie jest bardzo gorąco i z buteleczki go wtedy nie wydostaniemy, z kolei, gdy jest bardzo ciepło może wypłynąć. Testowałam ostatnio olejek w sprayu, był wygodny i łatwo się go roprowadzało, nawet nieźle działał – jednak posiada opakowanie pod ciśnieniem. Czasem biorę ze sobą balsam przelany do mniejszego opakowania.

 

 

13. Mydło w kostce

Od dawien dawna korzystałam z mydeł w płynie. Moja skóra lubi się nieziemsko przesuszać. To znaczy zawsze tak myślałam. Dopóki nie zaczęłam ograniczac plastiku i kupować mydła w kostce. Obojętnie, w sumie, jakiej firmy kostki używam, skóra na nogach nagle przestała się niemal łuszczyć i robić biała po przejechaniu paznokciem. Wniosek: mydła w płynie, nawet te z olejkami, przesuszały moje ciało. Odkąd używam tylko takich w kostce – a uwierzcie mi teraz wybór działania, zapachów, peelingów i kolorów jest olbrzymi – moja skóra ma się o wiele lepiej. Oraz moje sumienie, nie produkuję już ton platikowych śmieci. W wersji taniej polecam Alterrę z Rossmanna, niektóre nawet są ze sznurkiem – lubię je wieszać na kranie. Poniższe kupuję czasem w Hebe w promocji. Oczywiście klasyka to Aleppo, lubię też indyjskie, ze wzgędu na zapachy – przywożę lub kupuję na allegro.

14. Probiotyki

Probiotyki uzupełniają naturalną florę bakteryjną układu trawiennego. Jeżeli zaczniemy je stosować przed wyjazdem i kontynuować podczas podróży mamy o wiele mniejsze prowadopodobieństwo, że zaskoczy nas jakaś awaria brzucha. Preparaty te zawierająca w składzie szczepy bakterii probiotycznych. Stosuje się je w okresie osłabionej odporności, po terapii antybiotykami oraz w przebiegach infekcji układu pokarmowego. Po co ryzykować kilka dni leżenia i biegania do toalety, jeżeli można trochę pomóc odporności i układowi trawiennemu?

15. Leki na alergie

Co ciekawe wiele z nich jest dostępnych w dobrej cenie w Azji, a w dodatku są dostępne bez recepty. Należy pamiętać, że jeżeli mamy jakieś drobne uczulenia na codzień, mogą się one przekształcić w spory problem z podróży. Słońce, pot, brud – wszystko to potęguje objawy i nie raz nawet tabletki nie były w stanie mi już pomóc i musiałam zastosować maść sterydową. Unikam jej zawsze jak mogę, choćby dlatego, że długo po jej użyciu należy unikać słońca, by nie nabawić się przebarwień na skórze. Jednak gdy jest już naprawę bardzo źle przynosi szybką ulgę i cofa koszmarne objawy w postaci wszechobecnej, bolącej i swędzącej wysypki. Na wyjazd zawsze biorę ze sobą najbardziej znane leki w formie tabletek, na niektórych działają one ponoć usypiąjąco, wtedy poleca się preparaty z  lewoskrętnym enancjomerem cetyryzyny.

16. Proszek do zębów

Ostatnio z przyjemnością korzystam z indyjskiego proszku do zębów. Ta mieszanka naturalych składników nadaje się do czyszczenia zarówno zębów jak i dziąseł. Ma specyficzny smak, wiec nie każdemu przypadnie do gustu, nie każdy lubi woń m.in. goździka o poranku. Nie jest jednak droga, wiec można zaryzykować i sprawdzić. Są też proszki nie tylko czyszczące, ale też wybielające zęby, na przykład rosyjskie. Jeśli chcemy ograniczyć ilość produktów uznawanych za płyny podczas lotu to świetne rozwiązanie, niektórzy mogą związać się z proszkami do czyszczenia zębów na stałe, inni będą z nich korzystać wyłącznie w podróży lub jako uzupełnienie standardowej pasty do zębów.

17. Korki do uszu

Niby nic, a ja bez nich się nigdy nie ruszam. A gdy zapomnę to niemal płaczę. Jestem dość wrażliwa na upierdliwe dźwięki, chrapanie współlokatorów w plackarcie czy głośne imprezy w hostelach, wracanie niektórych osób w środku nocy do dziesięciosobowego pokoju i prowadzenie rozmów do białego rana. A gdy muszę popracować mogę wyciszyć hałaśliwą okolicę.

co wziac na wyjazd

18. Grube plastry i plastry na odciski

Uratowały mnie nie raz. Niezbyt często noszone buty górskie obtarły mi pięty wielokrotnie. Piankowe plastry zazwyczaj przyklejam na pięcie przed trekkingiem, dzięki temu ścieram plaster, a nie stopę. Jesli już jednak dorobię się bąbla zaklejam go specjalnym opatrunkiem na odciski, bardzo łagodzą ból, są grube i miękkie i po początkowym zaciskaniu zębów przed ruszeniem w trasę po przerwie noga dość szybko się przyzwyczaja. Wiem, że nie powinno się, ale w wyjątkowych sytuacjach przyklejałam takie plastry już na nieco sączącą się bąbelkową ranę awaryjnie. Ratowały, gdy musiałam biegać po górach, tylko weźcie pod uwagę, że podczas snu czy wypoczynku należy je ściągać i suszyć ranę, inaczej będzie się babrać, aż ściągnięcie plaster ze skórą za którymś razem. Przetestowane – nie polecam.

co wziac na wyjazd

19. Maść łagodząca swędzenie po ugryzieniach i Deet

Jeśli kogoś lubią komary i inne stworzenia, które pragną się do nas przyssać, a my akurat wybieramy się do dżunglii, są to produkty konieczne. Deet z wysokim procentem ochroni nas przed ugryzieniami różnych stworzeń, pamiętajmy jednak, że jest tak mocna, że może piec skóre albo uszkodzić ubranie (nie zdarzyło mi się, ale należy o takiej możliwości pamiętać). Ma wielu przeciwników, którzy wolą środki ziołowe szeroko dostępne w krajach azjatyckich, w moim przypadku nieszczególnie się sprawdziły. Sprawdźcie dokładnie składniki na opakowaniu, aby nie nabawić się alergii. I maść, mało kto wie, ale pomaga nie tylko na swędzenie spowodowane gryzącymi nas owadami, ale także na spaloną skórę. Łagodzi ból daje ukojenie.

co wziac na wyjazd

20. Sprawdź skład

Pozycja o mydłach i żelach w płynie odpadła, zamiast niej postanowiłam pokazać jak czasem sprawdzam skład kosmetyków. Sama nie jestem w stanie wyłapać wszystkich szkodliwych środków. I uwierzcie mi: bardzo byłam zdziwiona, gdy natrafiałam na kosmetyki z wieloma napisami na opakowaniu, twierdzącymi, że są bardzo naturalne, a okazały się być ocenione ze względu na skład bardzo nisko. Odpalacie appkę INCI Beauty, skanujecie kod. Przy kosmetykach zagranicznych zazwyczaj od razu dostajecie wynik i opisy oraz komentarze. Jeśli to jakaś nowość na rynku, możecie ją dodać. Często brakuje polskich produktów, jednak gdy sfotografujecie skład i kosmetyk, zostanie on dodany i opisany dość szybko. Świetna sprawa! Niestety – a raczej stety – musiałam zacząć omijać co najmniej kilka kosmeyków, które lubiłam.

 

 


 

* Testowanie na zwierzętach, odpowiedź firmy Garnier/L’Oréal na moje zapytanie o nakaz testowania kosmetyków sprzedawanych w Chinach: „L’Oréal współpracuje z chińskimi władzami oraz naukowcami w celu uznania alternatywnych metod badań, co pozwoliłoby na zmianę regulacji dotyczących kosmetyków oraz całkowite i ostateczne wyeliminowanie testów na zwierzętach. A zatem produkty wytwarzane i sprzedawane w Chinach nazywane produktami „niefunkcyjnymi” takie jak szampony, kosmetyki do mycia ciała i do makijażu nie są już testowane na zwierzętach. W 2014 roku w Szanghaju otworzyliśmy Centrum Episkin*, dzięki któremu możemy produkować zrekonstruowaną skórę. Jest to wykorzystywane do badań nad bezpieczeństwem przeprowadzanych in vitro, nie wymagających udziału zwierząt. Badania te są udostępnione chińskim władzom.”

Pozostawiam do Waszej oceny wybór ich kosmetyków.

 


 

Tutaj trochę wiecej o ekologii:

https://oliwia.world/lifestyle/jak-dzialac-etycznie-i-dbac-o-nature/

https://oliwia.world/eko/jeansy-ma-je-chyba-kazdy-nie-kazdy-wie-jak-malo-ekologicznym-sa-produktem/

 


 

The Ollie

 


Może Cię zainteresuje:

https://oliwia.world/faq/sprzet-fotograficzny-w-podrozy/

https://oliwia.world/praktyczne/jakie-aplikacje-w-podrozy/

więcej w kategorii Kobieta w podróży

Komentarze

  1. 5 – plaster w spary’u? moim zdaniem totalnie nieprzydatne 😀 zazwyczaj jak sie pociacham czymś to do krwi, inne rany odkażam, ale olewam, niech się goją z dostępem do tlenu… padłam przy kubeczku menstruacyjnym 😀

    za to najbardziej na propsie – żel aloesowy i szampon w kostce! to moje hity hitów – chusteczki i suchy szampon to wiadomo, klasyki 😀

    ja mam trochę tak, że jednak w podróż chcę brać jak najmniej, z lenistwa – nie chce mi sie tego nosić :-((

    1. A no widzisz, mi plaster w sprayu przydał się nie raz, szczgólnie jak parno i się nie trzymają zwykle plastry w jakiejś dżunglii, albo jak wchodzę do wody/nurkuję i rozmaczam mięsko. Kubeczek szczerze polecam na codzień. Który szampon w kostce polecasz? Szukam teraz jak największej ilości kosmetyków, które mogą zastąpić te produkujące kolejne plastikowe opakowania.

  2. Dorzucę kilka moich Life hacków;) Od kiedy moja lekarka powiedziała mi, że nawet długa podróż samolotem mogła wywołać infekcję intymną, przed podróżą, w czasie i trochę po biorę provag lub inne tabletki z kwasem mlekowym. Świetnym kompanem jest też mydło biały jeleń – do mycia, do małego prania, wystarcza na długo. Ostatnio kupiłam też mała szczoteczkę do zębów na baterie i ją uwielbiam! Ma rozmiar tuszu do rzęs, zamykane opakowanie i świetnie zastępuje mi szczoteczkę elektryczną. O zatyczkach do uszu też nie zapominam, ale coraz częściej dopłacam w hostelach i wybieram dormitoria tylko dla kobiet – i problem z głowy 😉

    1. Kobiety nie imprezują po nocach? ;D
      Biały Jeleń jest u mnie na półce w domu, znam i lubię, w drogę bierzesz takie w płynie czy kostce? Zaciekawiła mnie ta mini szczoteczka, podeślij nazwę, proszę! Ile wytrzymuje bez ładowania?

  3. Ten artykuł powinna przeczytać każda kobieta 🙂

  4. Dobra check-lista dla każdej babki podróżniczki. Ja również używam kubeczków. Nie miałam problemu, żeby się przełamać. Ogromna wygoda, chociaż wymaga dodatkowych akcesoriów jak żel dezynfekujący i chusteczki. Bez tego ani rusz.
    Do Twojej listy dopisałabym jeszcze stripy – w podróży, gdy dużo się dzieje, bardzo łatwo o głębokie skaleczenia. Chociaż stripy to bardziej pod temat apteczki, a nie kosmetyczki podlegają 🙂

  5. Bardzo dobra lista, chociaz dorzuciłabym jeszcze wode termalna 😉 w czasie upalow jest moim wybawcą i polaczona z funkcja plynu micelarnego(np. eveline takie ma) dobrze oczyszcza, nie wysuszujac skory. Do wrazliwej skory jest idealna i potrafi przyjemnie schlodzic 😉

  6. Ja natomiast zamiast kostki szamponu, wybrałabym swoje ulubione kosmetyki do włosów, tylko w mniejszych, podróżnych opakowaniach lub saszetkach.

  7. ja zawsze biore krem z filtrem, polecam ten od pat&rub bo ma fajny naturalny skład

zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Może Ci się spodobać