Rzeka Kinabatangan to miejsce, które początkowo nie było w naszym planie, nie wiem jak to się stało, że podczas poszukiwań ciekawych punktów wyjazdu jakoś nam umknęło. Kiedy zorientowaliśmy się, że Kinabatangan jest po drodze do Sepilok postanowiliśmy wcisnąć ją do naszego planu wiedząc, że jedna noc w dżungli i dwa rejsy po rzece to niewiele, jednak więcej niż nic.
Rejs rzeką Kinabatangan
Zmieniliśmy odrobinę plan i po wizycie w Centrum Rehabilitacji Orangutanów w Sepilok odebrano nas spod hotelu i z plecakami podjechaliśmy do pobliskiej siedziby Uncle Tan. Po rejestracji zapytaliśmy o transport w stronę Kundasang potrzebny nam po powrocie oraz zjedliśmy lunch, który był zawarty w cenie. Wytłumaczono nam co powinniśmy ze sobą wziąć, a czego nie i mogliśmy po raz ostatni skorzystać z darmowego WiFi. Zaczęliśmy podróż busem, po drodze można było zatrzymać się w sklepie, w którym dostępne były płaszcze przeciwdeszczowe, latarki i woda (2RM, w obozie Tana jest ona droższa). Droga zajmuje około półtorej godziny, tyle samo podróż łodzią. My płyniemy jedną łodzią a w drugiej znajdują się nasze plecaki zapakowane w worki foliowe. Już po drodze udaje nam się wypatrzyć różne zwierzęta, makaki, krokodyle i ptaki. Smutne jest to, że przez większość drogi widzimy, że zaraz za 5 metrowym skrawkiem dżunglii przy wodzie znajdują się plantacje palmy oleistej.
Uncle Tan i jak nocować w dżunglii
Po dotarciu na miejsce okaząło się, że warunki są lepsze niż się spodziewaliśmy, aczkolwiek nadal spartańskie. Drewaniane pomosty, półotwarte domki z moskitierami nad materacami. Zostajemy zaprowadzeni do naszgeo domu (3 osoby na domek) i dowiadujemy się co powinniśmy schować w plastikowych pudłach – wszystkie rzeczy, które mogą zainteresować zwierzęta i robale, czyli słodkie batoniki, żele do mycia ciała, gumy itd. Jeżeli nie chce się mieć dziury wygryzionej w plecaku przez szczura, który chce się dostać do tego co mu tak owocowo pachnie lepiej posłuchać rad obsługi 🙂 Elektryczność jest dosępna do godziny 24. Jeżeli wybieracie się na wycieczkę do dżungli dostaniecie kalosze, aby nie pogryzły was Solenopsis (zwane fire ants), ból po ich ugryzieniu porównywany jest do tego odczuwanego po postrzale z broni palnej. Miejsce jest naprawdę fajne i bardzo głośne! To nie pierwszy mój pobyt w dżungli, jednak poziom hałasu w niej zawsze robi na mnie wielkie wrażenie. Słychać owady i zwierzęta wydające z siebie przedziwne dźwięki, wszystkie równocześnie. Niektóre z nich brzmią jak alarmy. Jedynym problemem w obozie jest brak miejsca na umycie się. Można używać toalet i deszczówki z wiader, jednak brakuje jakiejś budki, w której można by się schować i umyć.
Po odprawie i kolacji wyruszamy na nasz pierwszy, nocny rejs. Jest bardzo ciemno i ledwo widzimy brzegi rzeki, ale obsługujący łódź doskonale wiedzą jak wypatrzeć zwierzęta. Przepłynięcie się łódką w takej ciszy i spokoju jest naprawdę bardzo przyjemne, można wsłuchać się w naturę, popatrzeć na gwiazdy. Pokazano nam zwierzęta śpiące na drzewach, jednak nie było możliwe sfotografowanie tak oddalonych śpiochów (widziałam nawet jak ziewają 🙂 ). Udało się uchwycić tylko parę ptaków, które się nie bały i spały w pobliskich zaroślach. Super doświadczenie 🙂
Następnego dnia, wczesnym rankiem, jeszcze przed śniadaniem wybraliśmy się na na drugi rejs. Była piękna mgła i udało nam się zobaczyć wiele ptaków, uciekające krokodyle, makaki, w tym nosacze. Wyglądają naprawdę śmiesznie z ich wielkimi, czerwonymi nosami. I to nie jest jedyna część ciała, z powodu której są słynne! 😉 Szczerze mówiąc czasem wyglądają groźnie, dużo krzyczą i robią przy tym straszne miny 🙂 Niestety nie zobaczyliśmy orangutanów, ale spodziewaliśmy się tego, skoro mogliśmy sobie pozwolić jedynie na jednodniowy wypad. Marzyły mi się „pygmy elephants”, czyli gatunek małych słoni, ale słyszeliśmy, że odkąd Uncle Tan przeniosł swój obóz w inną lokalizację ciężko je spotkać, podobno kiedyś była bardziej ukryta w dżungli. Oprócz zwierząt można spotkać wielu rybaków używjących butelek i sieci do łowienia ryb.
Uwielbiam to ostatnie zdjecie! Pieknie uchwycilas swiatlo. 🙂
Bardzo dziękuję, aż się prosiło o sfotografowanie, bezcenne momenty 🙂
Zabrzmi banalnie, ale zdjęcia cudowne. Ja znam dżunglę amazońską i wiem, jak – wbrew pozorom – ciężko uchwycić na zdjęciach zwierzaki. My ich nie widzimy, a one nas tak:)
Oj tak, namęczyłam się, przyznaję się 😉 Są sprytne, szybkie i widzą oraz słyszą wszystko. Trzymają się daleko, a na zoomie latającym w mojej łapie jak szalony i w tak mocnym świetle prześwitującym to tu to tam myślałam, że nic z tego nie będzie 😉 Dziękuję 🙂
piękne jest to niebo noca – prawie nad ranem 🙂
Zawsze się zachwycam ilością gwiazd widocznych w takich niezamieszkanych licznie przez ludzi miejscach 🙂
przepiękna relacja i bardzo ciekawe zdjęcia, a czyta się wyśmienicie, jak będę się wybierać w te rejony to napewno do tej strony wrócę
Dziękuję Małgosiu, bardzo miło mi to słyszeć 🙂
Z łódeczką wśród zwierząt 😉
Że też na to nie wpadłam wcześniej! ;D
Niektóre zdjęcia wyglądają jak obrazy malowane! Ciężko uwierzyć, że to „tylko i aż” natura 🙂
Natura i nasza planeta nigdy nie przestaną mnie zadziwiać 🙂
To trochę tak, jakbym znowu tam jechał po raz pierwszy 😛
Ale że co? 😉
No każda Twoja relacja z Borneo jest jednocześnie spojrzeniem na wyspę z innej perspektywy, a że byliśmy tam niemal jednocześnie to fajnie sobie poczytać i dowiedzieć się co Ty masz do powiedzenia w tym temacie 🙂
Kamil to prawda, ja też lubię sobie poczytać o odczuciach i przygodach innych w tych samych miejscach, wracają wtedy wspomnienia i są tak wyraźne, że aż miło 🙂
Musze przyznać, że na mnie ta poranna mgła zrobiła ogromne wrażenie. Czułem się jak w jakiejś tajemniczej bajce… jednocześnie bałem się że nic nie zobaczę 😀 Na szczęście moje obawy okazały się nie mieć pokrycia i chwilę później wypatrzyliśmy 3 (słownie: trzy) orangutany. To było najlepsze przeżycie ever! A jeśli chodzi o ogólną atmosferę to rzeczywiście dżungla pełną gębą. My w pokoju mieliśmy chyba ze sto buszujących w każdym rogu gekonów. Dodatkowo na dachu skakały małpy…
Ja też czułam się tam jak oczarowana, to wszystko było tak piękne, że aż wydawało nierealne 😉 Nie miałam nawet czasu bać się tych krokodyli itd 😉 W nocy cudownie, człowiek czuje się taki malutki. Same dźwięki robią ogromne wrażenie 🙂 U nas nie wiem co mogło buszować, wszystko, bo było wejście 2 x 2 metry bez drzwi 😀 Ale zawinęliśmy według poleceń moskitiery kilkuwarstwowe i wcisnęliśmy pod materace, żeby nic nie wlazło. No i pilnował nas kot śpiąc na naszym materacu, więc luzik, byliśmy chronieni 😉
Natura zawsze jest piękna, te wszystkie zwierzęta, rośliny, chciałoby się posłuchać na żywo tej pięknej muzyki 🙂
Ciekawa koincydencja, bo właśnie przygotowuję post o dżungli, co prawda o Taman Negara 🙂 Wczoraj siedziałam w katalogach fotograficznych i kompletnie się w dżungli zanurzyłam, jakbym znów w niej była…a tu taka dokładka! Gwiaździste nocne niebo – bajkowe…można zaczerpnąć tchu…i wyobraźni! W Taman Negara organizowano nocne spacery, ja akurat nie skorzystałam, głównie ze względu na to, że lubię szwędać się sama, a nie w zorganizowanej grupie, poza tym właśnie widziałam, że ze zdjęć nic nie wyjdzie. Ale 5 dni dziennego trekingu oraz spływ rzeką – niezapomniane wrażenia 🙂
Niestety jak się dodaje coś na ostatnią chwilę do planu to nie ma co liczyć na cuda, szczególnie, że sami byśmy się tam nocą łódką nie dali rady wybrać 😉 Za to mogliśmy sobie pospacerować sami po dżunglii w Mulu, byliśmy tam kilka dni i było super. Ilość owadów i ich wielkość mnie zachwyciła – ale to za dwa posty 😉 W każdym razie czasem opłaca się przejść z grupą i przewodnikiem, bo potrafią pokazać rzeczy, których by się samemu nie namierzyło 🙂
Eiii!! Cudowne zdjecia, wolalbym jednak zobaczyc w oryginale zeby moc ze 100% pewnoscia powiedziec ze ta dzungla nie jest jakos ladniejsza od Amazonii! Wydaje sie jednak, ze jakos latwiej tam o spotkanie chociazby malp. Ja plynalem 5 dni do Iquitos w Peru i nawet na miejscu fauna jakos nie byla zbyt bogata (no dobra prawda jest taka, ze nie wypatrywalem 24h na dobe, ale cos powinienem zobaczyc, nie?). I na koniec pytanie. Te glosne echo walenia w nagraniu to te niewidoczne orangutany ze srodka dzungli moze :D?
Dziękuję bardzo Tony 🙂
Muszę przyznać, że małp tam nie brakowało i nie trzeba było długo ich szukać 🙂 Może to niestety też dlatego, że muszą zawężać swoje siedliska z powodu plantacji palmy oleistej. Podobno jeszcze więcej zwierząt można spotkać w Danum Valley, która zajmuje większy obszar chroniony, ale tamtejsze ceny nas zmasakrowały. Na pewno wiele też daje osoba, która potrafi wytropić/wypetrzeć zwierzęta i je wskazać, no i pamiętaj, że używałam zooma 🙂 W Mulu z kolei było mnóstwo przedziwnych owadów, większych od mojej dłoni. Do tego wielkie jaszczury 🙂
Nie mam pojęcia co to były za dźwięki, ale nagrywałam je stojąc przed naszą budką do spania i nie widząc wokół siebie nic, bo już wyłączyli elektryczność 😉 Fajnie, jeśli to były orangutany, przynajmniej bym je usłyszała skoro tam się zobaczyć nie udało 🙂
O proszę znalazłam zdjęcie naszego domku zrobione telefonem z zewnątrz 🙂
Na samą myśl o nocce w dżungli żołądek zaczyna podchodzić mi do gardła. Nie wiem czy to adrenalina czy strach, a może mieszanka obu tych rzeczy. Tak, czy inaczej bardzo fajna wyprawa, szczerze Wam tego zazdroszczę!
Marcin zapewniam Cię, że pozytywna adrenalina zrobiłaby dobrą robotę i świetnie byś się na takim wypadze do dżungli bawił 🙂
Przepiękna przygoda, baśniowe obrazki. Można tylko pozazdrościć i dopisać do listy marzeń! 🙂 Ach, noc w dżungli… Ja przeżyłam w afrykańskim buszu i uważam, że to była jedna z najwspanialszych rzeczy, jaką przeżyłam! 🙂
Rewelacja, afrykański busz też mi się marzy 🙂
Noclegi w takich miejscach i takich warunkach są najciekawsze! W ten sposób możesz zobaczyć prawdziwą twarz miejsca i poczuć w pełni naturę!
W tym roku nie dam rady choć będę w Malezji. Ale za rok się piszę!
Polecam! 🙂 i jakie w końcu plany na Malezję?
Długofalowe 🙂
byliśmy tam parę dni, parę cudnych dni bo kocham być w takich dzikich miejscach <3
Szkoda, że jest ich coraz mniej 🙁 Ale wspomnienia świetne 🙂 fakt
Wspomnienia i fotki. Orangutany i cała masa dzioborożców..gdyby nie to miejsce to Sabah wspominałabym jako wielką plantację palmy olejowej
Dokładnie! ;(
Super fotki! Z jaka firma organizowas rejs rzeka?
Piekne zdjecia i ladny opis 🙂 Zdecydowanie mnie Pani zachecila do wedrowki po Borneo. Bylem juz 5 razy w Indonezji, ale ciagle Borneo przede mna… Pozdrawiam cieplo z zimnych Alp Fryburskich
W tym roku zamierzam odwiedzić Borneo. Przydatne dla mnie wpisy, dziękuję za nie:)