Ponieważ lecieliśmy na Filipiny przez Cebu, nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam, że chcę zobaczyć wyraki i czekoladowe wzgórza nim polecimy na Coron. Odwiedziny na Bohol były krótkie, ale wyraki i wzgórza warte zobaczenia.

czekoladowe wzgórza

filipiny wyrak tarsier

Czekoladowe wzgórza wyspy Bohol

Czekoladowe wzgórza zawdzięczają swoją nazwę kolorowi jaki mają w porze suchej, czyli od lutego do maja, przypominają wtedy kopczyki czekolady. Ja miałam okazję zobaczyć je w wersji zielonej 😉 Są to wapienne pagórki, które powstały na skutek wietrzenia skał przez miliony lat. Na wyspie Bohol znajduje się około 1300 takich górek o wysokości od trzydziestu do stu metrów.

Oczywiście nie brakuje legend związanych z powstaniem czekoladowych wzgórz. Jedna mówi o olbrzymach, które prowadziły ze sobą walkę rzucając skałami, piachem i głazami. Trawało to kilka dni i olbrzymy tak bardzo się zmęczyły, że ostatecznie… zaprzyjaźniły się. Wynosząc się z wyspy zapomniały jednak po sobie posprzątać. Według drugiej legendy olbrzym Arogo obdarzony niezwykłymi mocami zakochał się w zwykłej śmiertelniczce imieniem Aoya. Jej śmierć załamała olbrzyma i pogrążony w smutku nie mógł przestać płakać. A kiedy jego łzy wyschły okazało się, że uformowały czekoladowe wzgórza.

I najzabawniejsza, która według mnie rzuca nowe światło na nazwę pagórków. Opowiada o olbrzymie, tym razem jest to gigantyczny carabao, czyli wół domowy występujący na Filipinach. Carabao ma wielki apetyt i wyjada uprawy mieszkańców wyspy. Gdy ci mają dość jego zachowania zbierają całą zapsutą żywność jaką znaleźli i podrzucają wołowi tak, by łatwo ją znalazł. Ten oczywiście pochłania wszystko, jednak jego brzuch nie radzi sobie z przetrawieniem wielkiej ilosci zepsutego pożywienia i zaczyna się wypróżniać w niekontrolowany sposób zostawiając wszędzie za sobą wielkie bobki, które z czasem wyschły i stały się czekoladowymi wzgórzami 🙂

Bohol

Bohol Filipiny

bohol filipiny

Wyraki, czyli Tarsiery

Jak można nazwać tak cudne stworzenia wyrakami? Tak jak do angielskiej nazwy – tarsier – przyzwyczaiłam się bez problemu to do polskiej nadal nie mogę. Jakoś mi nie pasuje zupełnie do tych maleńkich małpek o olbrzymich oczach.

Wyrak upiór (?!) to około dwudziestocentymetrowa małpka zamieszkująca lasy Celebesu oraz okolicznych wysp, jest ona kuzynką wyraka sundajskiego, spotykanego na Borneo i Sumatrze. Ogon tej małpki ma nawet czterdzieści centymetrów długości, a maleństwo potrafi skakać na sześć metrów – co tym bardziej zaskakuje, gdy ogląda się je rozleniwione i powolne w środku dnia kiedy smacznie spią. Są z reguły zwierzakami nocnymi. Wyraki są bardzo czujne, a przynajmniej ja tak to sobie tłumaczę, ponieważ zawsze śpią z jednym okiem otwartym!

Uwaga – koło pierwszych czekoladowych wzgórz znajduje się ogromna klatka, w której przetrzymywanych jest kilka wyraków – nie dajcie się na to nabrać. Nie wiem kto wpadł na tak okrutny pomysł, ale nie warto iść na łatwiznę, dorzućcie parę groszy i pojedźcie do Philippine Tarsier and Wildlife Sanctuary. Nie chodzę ogladąć zwierząt do Zoo, nie toleruję trzymania ich w klatkach. Jeśli już jadę tak daleko, aby je zobaczyć w naturalnych warunkach chcę, by faktycznie tak było. Choć czasem i tak można dać się nadziać, pisałam o tym w artykule o rekinach wielorybich (klik).

Bohol tarsier

tarsier wyrak filipiny

Boho;

wyrak filipiny

Bohol

Na Bohol dopływamy promem z Cebu, w porcie jest mnóstwo ludzi, a o bilety nie jest łatwo. Kolejki są ogromne, przewoźników wiele, a większość biletów jest już wykupiona. Udaje nam się w końcu dostać bilety w maleńkim okienku zabitym dechami. Po wejściu na teren portu trafiamy do ogromnej hali z klimatyzacją, telewizorami i internetem, pozostaje być czujnym i czekać na swój prom. Panuje tam lekki chaos, ale ostatecznie wsiadamy tam gdzie należy i o czasie. Prom nieco przypomina puszkę i podróż jest odrobinę dziwna, w razie wypadku nie wiem jak miałaby wyglądać nasza ewakuacja spod pokładu, ale być może i na to mają jakieś sprytne sposoby. Załoga sprawnie rozlokowuje pasażerów zgodnie z ich biletami i wyruszamy oraz docieramy na Bohol o czasie. Tam czeka na nas umówiony kierowca, dzięki któremu jesteśmy w stanie odwiedzić czekoladowe wzgórza i sanktuarium tarsierów oraz wrócić na ostatni prom. Pan kierowca załatwił nam też o wiele sprawniej bilety powrotne swoimi tajnymi sposobami, nie biorąc od nas za to ani grosza więcej. Niestety w stronę Cebu nic nie wyruszało wieczorem o czasie i wypływamy z – chyba godzinnym – opóźnieniem. W sumie nie wiemy z czego ono wynikało, pozostali pasażerowie byli tak samo zdezorientowani jak my.

Żałuję, że nie udało mi się na Bohol spędzieć więcej czasu pewnie kiedyś to nadrobię, jednak nie żałuję, że mając tylko jeden dzień przed lotem na Coron zdecydowałam się na tę wycieczkę.

chocolate hills filipiny

filipiny bohol

bohol filipiny

bohol filipiny

Filipiny

więcej w kategorii Azja

Komentarze

  1. Ale masz wyczucie czasu! Będę tam w środę <3 😀

    1. Kiedy wylatujesz Kinga???

  2. Specjalnie dla tarsierów pojechaliśmy na Bohol 😉

    1. He he he to tak jak ja! 🙂

  3. Jakie one są słodkie te wyraki! Mam nadzieję, że uda nam się je spotkać już za parę dni <3 Ale faktycznie ta nazwa jest jakaś taka nieudana.

    1. Nazwa tragiczna 🙁 Na pewno uda Wam się zobaczyć te małe cudaki! 🙂 Rewelacyjnej zabawy na Filipinach! 🙂

  4. Wreszcie ktoś dobrze opisał Bohol 🙂 Wszystko się zgadza, cieszę się, że na blogu polecasz właśnie Philippine Tarsier Foundation, Inc. Jak zwykle piękne zdjęcia <3

  5. po raz pierwszy zobaczyłam polską nazwę tych zwierzątek, i nie podoba mi się!

    1. oj tak tak, wspomniałam o tym we wpisie, bo też się starsznie zawiodłam na niej 🙁

    2. wiem, czytałam 😉 stąd i komentarz na ten temat 🙂

    3. Okropna na nazwa :/

  6. Wyraki słodziaki 🙂 po rosyjsku nazywa się Długopięty (Długopiętczak?)

    1. O rany, serio? Śmiesznie! 🙂 I na pewno ładniej niż wyrak :/

  7. Bardzo słodka małpka. Nie znałem do tej pory.

zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Może Ci się spodobać