Życie studenckie: mało pieniędzy, dużo czasu. Ale jak student sprytny to zawsze coś wymyśli i nadmiar czasu poświęci na podróżowanie, a pieniądze jakoś zarobi. Tak samo było z nami. Traf chciał, że dołączyłam do grupy nietuzinkowych kulturoznawców, którzy zbierali materiały do swoich prac na temat polskich wiosek w Rumunii, na którą to radośnie i z przygodami wybraliśmy się przez Ukrainę.
Polskie wesele w Rumunii
Dzięki temu miałam okazję zobaczyć piękne miejsca, poznać ciekawe zwyczaje i wynalazki językowe takie jak „prasownica” – czyli żelazko. A także wziąć udział w wielkim wydarzeniu – bawić się na weselu, na jakim jeszcze nie miałam okazji nigdy być. Święto niemal całej wioski trwające od rana do nocy, przytupy przy skocznej muzyce, która krążyła wraz z gośćmi od domu Pana młodego do domu Pani młodej, kościoła, a następnie do wioskowego domu kultury. Do tego stoły pełne jedzenia, pyszne czarne oliwki w formie pasty i oczywiście dzwięki wznoszonych toastów i brzdęk kieliszków oraz przyśpiewki pań gospodyń raczących się śliwowicą po wielu godzinach gotowania w pocie czoła.
Solonețu Nou – Nowy Soloniec
Czas spędzony w okolicach Suceavy wspominam bardzo miło. Choć dotąd niechętnie spoglądam na śliwowicę i dużo czasu zajęło mi, by znów ją polubić. Nigdy też nie odbijało mi się tydzień po śliwowicy… gruszkami. Ale tak naprawdę najbardziej zapamiętałam gościnność ludzi. Warunki życia były surowe, ale mieszkańcy wiosek uśmiechnięci i zawsze pomocni, ciekawi przyjezdnych. Doszły do mnie słuchy, że polskie wioski bardzo się wyludniły, a mieszkańcy powędrowali w świat w poszukiwaniu lepszej pracy. Dużo lat minęło od mojej ostatniej wizyty w tamtych stronach, może czas sprawdzić jak się sprawy mają, a przy okazji zobaczyć większą część Rumunii
Zbyt dużo czasu minęło, bym mogła spisać wydarzenia jakie nam towarzyszyły, pozostał mi w głowie tylko kolaż obrazów i bardzo miłe wspomnienia. Najlepiej oczywiście pamięta się różne, dziwne przygody, ale o takich opowiadam tylko przy piwie, lampce wina lub kieliszku wódki!
Rumunia 2002, zdjęcia Michał Pietrzak
Rozbudziłaś moje zainteresowanie, chętnie dowiedziałabym się jeszcze czegoś o tej wyprawie 🙂
Do Rumunii muszę się wybrać, aby zobaczyć stare wiatraki 🙂