Na skróty:
- Śnieżne zabawy w Austrii
- Gosau i Dachstein West
- Snowboard i narty w Górnej Austrii
- Autriacki Dachstein – Krippenstein
Snowboard, narty i śnieżne zabawy w Austrii
Gdy dotarłyśmy na miejsce okazało się, że pogoda nas nie rozpieści. Było dość ciepło, padał deszcz na zmianę ze śniegiem, który o dziwo pięknie pokrywał całą okolicę, tworząc zimowy klimat. Zaczęłąm się obawiać, czy to będzie udany wyjazd. Ale jeśli pogoda nie da żyć to przynajmniej miałam ze sobą wesołą i żwawą ekipę, postanowiłam nie martwić się na zapas. I słusznie. Nie spodziewałabym się, że mimo kiepskiej pogody będę się tak dobrze bawić. Nie tylko na snowboardzie, bo w Górnej Austrii można robić także inne ciekawe rzeczy.
Gosau i Dachstein West
Na przykład kiedy aura zmusiła nas do rezygnacji z jazdy na sankach – nad czym ubolewałyśmy, bo już uzgodniłyśmy zawody i zaczęły się koleżeńskie przepychanki kto wygra – nie było jednak miejsca na nudę, wybrałyśmy się wieczorem do Heimatmuseum w Gosau. Zanim jednak do niego wyruszyłyśmy uraczono nas niebieskim alkoholem wysokoprocentowym, podobno kolor zawdzięcza wodzie z lodowca, czy to prawda czy nie, działał jak powinien i w wesołych humorach zwiedziłyśmy muzeum, a czekające na nas pączki i kanapeczki z lokalnymi dodatkami zostały szybko pochłnięte i popite herbatą z wkładką. Oczywiście bez większych szaleństw, bo od rana miałyśmy jeździć w pobliskim ośrodku narciarskim. (więcej na filmikach niżej)
Snowboard i narty w Górnej Austrii
Jako, że reszta ekipy jeździła na nartach i nie była, jak ja, nadal na etapie nauki, postanowiłam odłączyć się od grupy w czasie szusowania na różnych stokach Górnej Austrii i oczywiście dzięki temu miałam interesujące przygody. (więcej na filmikach niżej). Na szczęście okazało się, że praktycznie wszędzie są gondole lub wyciągi krzesełkowe i zawsze mogłam trasę ustalić tak, by ominąć orczyk. Ośrodki są naprawdę duże, wcześniej w takim byłam tylko raz i z początku wydawało mi się, że się gubię, jednak dzięki mapom nawet świeżakowi jak ja udało się opanować sytuację.
Pogoda niestety dawała o sobie znać, jednak, gdy zaczęło padać wystarczyło przenieść się na trasę wyżej i już jeździć spokojnie. Dla mnie bardzo istotne były braki tłumów, czasami przez kilkanaście minut nie spotykałam nikogo na trasie, mogłam sobie trenować, kombinować i nie obawiać się, że zaraz rozjedzie mnie jakiś szalony, rozpędzony narciarz czy drugi uczący się snowboardzista. Trasy są bardzo długie, więc nie tarci się czasu na wjeżdżanie i stanie w kolejkach, których de facto za bardzo nie ma. Dzięki temu jakoś mimo paru upadków miałam znakomity humor i jeździło mi się bardzo dobrze. A odwiedziłyśmy Dachstein West, Wurzeralm, Dachstein Krippenstein i Hinterstoder, naprawdę sporo miejsc do wyboru i w każdym dużo tras, podobno jakieś 78 kilometrów!
Autriacki Dachstein – Krippenstein
A jednego dnia uśmiechnęło się do nas szczęście. A w sumie to słońce. Akurat w dniu, w którym planowałyśmy przejść się na rakietach śnieżnych w Dachstein – Krippenstein przywitała nas na górze piękna pogoda. Było rewelacjynie, do tego stopnia, że co po niektórzy rozebrali się do bluz. Widoki wspaniałe, w końcu można było się rzucić do robienia zdjęć, przez co spowalniałyśmy nasz spacer, bo ciężko było oprzeć się sfotografowaniu kolejnych zapierających dech w piersiach widoków lub nie sfilmować kolejnego upadku kogoś z nas na stromiźnie. Chociaż w sumie czasami próby podniesienia się były zabawniejsze 😉 Taką zimę uwielbiam, brak tłumów i skrzący się śnieg, niczym posypany brokatem, rewelacyjne, górskie widoki.
Ale w Austrii czeka nas nie tylko uczta dla oczu, można spróbować wielu miejscowych specjałów, my głównie skupiłyśmy się na standardowym Käsespätzle, mniam, ale mi także zasmakowały pampuchy z sosem zwane Germknödel, posypane makiem, a z napojów Almdudler, kupiłam nawet mały zapas do domu. Knajpek i schronisk nie brakuje, głodnym w Górnej Austrii się nie będzie 😉
Tak więc ani to, że dopiero się uczę jeździć na snowboardzie i jeżdziłam sama, ani kiepska pogoda nie zepsuły wyjazdu, choć zapowiadało się niepokojąco, wypad do Górnej Austrii był świetny i na pewno jeszcze odwiedzę ten spokojny, ale mający wiele do zaoferowania region. Nawet nie doczekałam się zakwasów i siniaków, bo codziennie można było zrelaksować się w saunie i spędzić spokojny wieczór w hotelu. No i uwielbiam miejsca, w których ludzie, do których się uśmiechnę także odpowiadają uśmiechem i są bardzo pomocni i sympatyczni.
Dzięki dziewczyny za rewelacyjny wyjazd, a Austria.info za zaproszenie oraz wsparcie naszej ekipy niezastąpioną Ulą 🙂
Zawsze uśmiechnięta ekipa: Natalia z Zapiski ze Świata, Kinga z Gadulca, Ewa z Rusz w Podróż i Kasia z Tour The Ski
ty to jednak umiesz te zdjęcia 😉
😉
No jednak coś w tym jest, że nie uprawiając sportów zimowych, tracę pewny element świata, którego raczej nie doświadczę! Ale od tego są blogi – zawsze mogę pooglądać zdjęcia i to tak, jakbym tam był! 🙂
Zawsze zostają spacerki po śniegu, sanki, czy rakiety śnieżne. Widoki wtedy tak samo piękne 😉 Nie trzeba od razu na narty albo snowboard 😉
Albo śmigłowiec 😉
oooo! 😀
Ech mam tak samo, od zimy uciekam najdalej jak się da, ale na blogach lubię popatrzeć na zaśnieżone zdjęcia 🙂
Zdjecie z drzewem na tle budynku trafia na liste ulubionych. Cudownie 'splaszczona’ rzeczywistosc.
Zdjęcia mega!
Dzięi Tati :))) Z powodu braku ładnej pogody przez większość czasu strasznie się martwiłam, że żadnych nie przywiozę 🙂
A gdzie jakaś lawina ?
Powiem Ci, że trafiła się pare dni po naszym powrocie, ale w okolicach Innsbrucka. Jeśli sugerujesz, że myśmy jakąś wywołały to muszę Cię zawieść 😉
No dobra, a gdzie zorza ?
W Austrii??? 😀
🙂 widoczna ale to zależy od ilości wypitego alkoholu 🙂
A tak na serio to w tym roku Islandia chyba latem jednak, może w przyszłym będzie zimowa, oby! 🙂
hahahaha 😀 😀 😀
Islandia spoko – droga, wieje ale spoko.
Planuje się za niedługo, ale jak jest z planami… może coś na ten temat powiedzieć Natalia 😉
Wypowiadam się: plany planami, życie życiem 😛 Chyba zacznę planować teraz rzeczy i miejsca, których nie chcę, to może dzięki temu zaczną się te, co chcę 😀
narty, snowboard – nie moja bajka, ale widzę tam duży potencjał na górskie wędrówki latem 😉
O to na pewno! I nie tylko latem 🙂
Wygląda super, ale ja już mam trochę dosyć zimy :p czekam na wiosnę 🙂
Zima jest fajna byle nie w mieście 😀
Faktycznie coś w tym jest, nie ma klimatu, jest roztopiony śnieg, czyli błoto 😉
Oj tak, tak… w górach się jeszcze zima nie skończyła. I bardzo dobrze, bo jeszcze sporo planów w głowie. (-:,
Pojechałabym tam jeszcze raz… Było tak fajnie 🙂
ooo tak tak!
zima w wydaniu chyba najpiękniejszym z możliwych 🙂 nieziemskie widoki – pozazdrościłam 🙂
Oj tak, Austria ma wiele pięknych widoków do zaoferowania 🙂
Osobiście jeszcze nigdy nie miałem okazji jeździć na nartach a tym
bardziej na snowboardzie! Nie przepadam za zimą, lecz uwielbiam piękny
górzysty krajobraz!
Ja też debiutowałam dość późno, a morał z tego taki, że zawsze jest czas na to by zacząć coś nowego 😉
Jeszcze nigdy nie byłam ani na nartach, ani na snowboardzie.. Muszę chyba kogoś namówić 🙂 Bo zdjęcia aż zachęcają… 🙂
Spróbuj! 🙂 Ja chcę jeszcze spróbować nart 🙂
Dołączam do grona zaokiennych i zapiecnych koneserów zimowych krajobrazów 🙂 Ale gratuluję odwagi i determinacji w nauce jazdy na desce!
Dzięki 😉 Faktycznie czasem się przydaje, moożna się nieźe poobijać 😉
Nie moja pora, nie mój sposób na urlop! Ale pięknie tak czy inaczej!
Ja lubię próbować wszystkiego 😉
Nigdy nie miałam okazji spróbować swoich sił w jeździe na nartach. Moja druga połówka wciąż mnie do tego namawia, ale raczej szybko się nie zdecyduję. Raz, że zima fascynuje mnie i zachwyca jedynie na fotografiach i w książkach, a dwa, że chyba zwyczajnie się boję.
Trzymam kciuki za trochę odwagi, a jak po kilku próbach dalej nie będzie chęci, wtedy spróbować czegoś innego 😉
Oli, weź Ty w końcu idź na jakiś kurs. Na jakieś warsztaty. Zagadaj jakiegoś fotografa. Żebyś w końcu nauczyła się robić zdjęcia.
Gorsze.
Żeby człowiek od Ciebie zniechęcony własnym „warsztatem” nie wychodził…
🙂
Hahaha, nie przesadzaj Szymon 😉 Ale dzięki! 🙂
jej zazdroszcze. Sama nigdy nie miałam na nogach ani snowbordu ani nart. Jakos do mnie nie przemawia ten rodzaj sportu! Jednak widoki miałaś świetne i ze zdjec i filmików można wywnioskować, że bawiłaś się równie przednio !
Ja pierdziu, napisałbym coś mądrego,ale slow mi zabrakło…
Słów zabrakło z powodu…?
Ja muszę się nauczyć cokolwiek. Bo na razie moje narciarskie przeboje kończą się lądowaniem w zaspie 😉
Ja nie powiem, że już się nauczyłam jakoś super jeździć 😀
Samo słowo „jeździć” to już wiele. Ja nie mogę powiedzieć o jeżdżeniu nawet 😀 A czytałam właśnie, że Pojechana – The Real Gone uczy się narciarstwa, więc jakoś to tchnie we mnie nadzieję, że też kiedyś się nauczę 🙂
Narty też kiedyś dopadnę 😀
narty, deska – pro, u mnie na razie tylko dupoślizg i sanki 😀
Paulina Oba Twoje „tylko” bardzo lubię! 😀 Na saneczkach mogłabym szaleć cały czas!
Ja już umiem (trochę) na desce ale nart jeszcze na nogach nie miałam choć już wiem, że mi tu francuscy górale nie popuszczą.
Zima w górach to jest to – właśnie wróciliśmy z zimowego pleneru 🙂
Zazdroszczę Łukasz! 🙂
na szybko przeglądam kadry i będzie co pokazywać 🙂
Czekam 🙂
Ależ było ekstra <3 Chętnie bym ten wyjazd powtórzyła 😉
I ja! I ja!!! 😀 😀 😀
I ja! To co, Górna Austria w styczniu? 😀
Może jakoś później? 😀 Chętnie tam wrócę!
a ja nie zapomnę tego wyjazdu do końca życia ;-))
Hehe mam nadzieję, że tylko dzięki samym pozytywnym historiom 😉
The-Ollie oczywiście!!
Ależ było fantastycznie! Jak to mówi osioł ze Shreka: „ja chcę jeszcze raz!” 😀
Nie mogę doczekać się ferii zimowych
🙂
ja na narty pod koniec stycznia… mam nadzieję na 4 pełne dni jeżdżenia 😀
Ho ho 🙂
Ja też uwielbiam narty w Alpach. Jakiś czas temu wpadła mi w oko fajna opcja. Insbruck – Hall in Tirol – Kirchberg in Tirol, czyli tyrolska alternatywa dla Dolomitów. Pociągi co chwila, ceny ok 3,6 euro! Spoko jest to, że nie musiałam ograniczać się do jednego ośrodka, które w Austrii nie są jednak ogromne. Bilety zarezerwowałam sobie już wcześniej i wracam w poczucie naprawdę wykorzystanego wyjazdu 🙂