Safari w Afryce było od dawna na mojej liście marzeń, więc kiedy przydarzyła się okazja na wyjazd do Kenii, wiedziałam, że mimo dużego wydatku muszę się na nie zdecydować! I zgodnie z oczekiwaniami aż cała buzowałam od wrażeń, jest to przeżycie wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju. Możliwość zobaczenia zwierząt w ich naturalnym środowisku jest olbrzymią przyjemnością. Pokazuje to też ilość zdjęć jaką wykonałam, dlatego tu umieściłam tylko część i osobno stworzyłam galerie dla Parku Tsavo i Amboseli, linki znajdziecie poniżej.
Jak zorganizować safari w Kenii
Nic bardziej prostego, szczególnie jeśli starujemy z okolic Mombasy. Wystarczy popytać lub przejść się plażą, a znajdzie się wielu chętnych do pomocy. Ja zdecydowałam się na firmę prowadzoną przez Polkę i Kenijczyka, mieli dobrą cenę, która można było lekko negocjować
Dwa dni przyjemności w Parkach Narodowych z noclegiem i wyżywieniem oraz dojazdem na miejsce to koszt około 320 dolarów. Dużo, ale naprawdę warto. Były to osoby z polecenia, po rozmowie na facebooku podjechali do hostelu i omówiliśmy dokładnie sprawy oraz ustaliliśmy datę. Biuro posiada własne auta, nie są to jeepy, ale są wygodne i byliśmy w cztery osoby w sześciomiejscowym busie.
Tsavo West National Park
Po długawej przeprawie promem w Mombasie i kilku godzinach jazdy szeroką autostradą zaczynają się zielone tereny i ciekawe widoki. A ja oniemiałam, gdy zobaczyłam na żywo hotel, w którym przyszło mi nocować tego dnia. Domki ze strzechą z siana, osadzone na palach, koło których wciąż kręciły się zwierzęta. Po wejściu do środka zobaczyłam duży hall, pod którym znajdował się wodopój odwiedzany tłumnie przez mieszkańców Tsavo, różnych w zależności od pory dnia. A w nocy ponoć nawet przez dzikie koty.
Słonie po południu podeszły tak blisko, że można było się przestraszyć, nawet stojąc nieco nad nimi. Czasem goniły inne zwierzęta lub pokrzykiwały coś do siebie i muszę przyznać, że ryk wydobywający się ze słoniowej trąby z tak bliskiej odległości jeży włos na głowie. Zwierzęta mimo, że zaznajomione z turystami były ostrożne i bacznie obserwowały okolicę i nas, szczególnie pilnując swoich dzieci. Rano mowę odjął mi widok nieskończonej ilości bawołów, które sunęły w stronę hotelu, by napić się wody. Nad nimi unosił się pył, wyglądały jak brązowa rzeka zwierząt zmierzająca do źródła. Gdy podchodziły do wodopoju buczały pod nosem i spoglądały spode łba na zaciekawionych ludzi. Widok nieziemski.
Tsavo to jeden z największych rezerwatów fauny na świecie, został utworzono w kwietniu 1948 roku. Park podzielony jest na dwie części: Park Safari Tsavo West i Park Safari Tsavo East. Na jego terenie znajduje się najmłodsze pasmo wzgórz, które wypiętrzyło się kilkaset lat temu, o czym może świadczyć pokrycie grzbietów czarnymi skałami wulkanicznymi. Podczas, gdy East to półpustynie i sawanna, West to więcej gór i wilgoci.
Ziemia w parku ma piękny rudawy kolor, więc zwierzęta taplające się w błocie także są rude, a zebry przyprószone od spodu na pomarańczowo niczym sypnięte cukrem pudrem. Przyznaję, że dodawało im to uroku. Zwierząt jest dużo, a kierowcy aut łączą się przez krótkofalówki i przekazują sobie informacje o rzadszych okazach, jak lwy. Oczywiście udało nam się wypatrzyć dwa, daleko, wylegujące się na… Lwiej Skale. Myślę, że trzeba mieć wielkiego pecha, by nie trafić na piękne widoki i całe stada różnorodnych mieszkańców parku Tsavo.
Park Narodowy Amboseli
Kolejnego dnia, po porannym safari w Tsavo, śniadaniu i kilku godzinach trasy w dość ciężkim terenie, czekał na nas park Amboseli, ale tak naprawdę już po drodze spotykaliśmy żyrafy i słonie oraz piękne widoki skąpane w zieleni. Przejęta wypatrywałam Kilimandżaro, pojawił się na tle nieba – wielki, stanowiący niesamowite tło dla dość płaskiego terenu parku, z wielkimi połaciami bagien i nielicznymi drzewami.
Najbardziej chyba zachwyciła mnie ilość żyraf oraz ich zachowanie, zupełnie niczym się nie przejmowały i chodziły często środkiem drogi. To piękne, jakby wiedziały, że są u siebie i to my je odwiedzamy i musimy przestrzegać zasad panujących w parku Amboseli. Niesamowity jest też widok kilkudziesięciu słoni na zielonej równinie, ich ilość odbiera na chwilę mowę, ciężko uwierzyć w to co się widzi, a ostre słońce dodatkowo wprowadza w stan zagubienia. Dla mnie to była euforia, dopiero wieczorami docierało do mnie co widziałam w ciągu dnia.
Niektóre słonie przepychały się między sobą w oddali, inne moczyły w wodzie wraz z młodymi. Jedna grupka postanowiła podejść do naszego samochodu, kilka dorosłych osobników oraz dzieci w różnym wieku. Były tak blisko, że kierowca poprosił, byśmy nie hałasowali w ekscytacji, by ich nie przestraszyć lub nie zirytować. Kiedy wyszeptaliśmy, że jeden ze słoni bardzo się zbliżył, pyta, czy idzie czy biegnie, bo jak nie biegnie to wszystko OK. Nie wiedzieliśmy, czy powiedział to czy żartem czy na serio, ale uwaga była słuszna. A informacja, że mamy wtedy wyskakiwać z auta niepokojąca. Rodzina słoni podeszła do nas w pewnym momencie na jakieś trzy metry, uczucie nie do opisania.
Podobnie jak wypatrzenie lwa w krzakach, jego ostentacyjne przecięcie naszej drogi w pogoni za guźcami, a później wylegiwanie się króla zwierząt na widoku, niczym gwiazdy safari, nieprzejętej kilkoma autami wypełnionymi gapiami z aparatami w dłoni.
Park Narodowy Amboseli został założony w 1974 roku w miejsce istniejącego tam wcześniej rezerwatu przyrody. W 1991 roku organizacja UNESCO uznała park za rezerwat biosfery. Teren parku obejmuje południowo-zachodnie stoki góry Kilimandżaro przy granicy z Tanzanią. Flamingi ze zdjęć moczą się w pozostałościach okresowego jeziora Amboseli. Roślinność to głównie suche zarośla, sawanny, a także unikatowe zbiorowiska bagienne, w których można zobaczyć cudowne hipopotamy. A w zaroślach niesamowite hieny.
Będąc w Kenii miałam możliwość odwiedzenia dwóch parków narodowych i zobaczenia zwierząt w ich naturalnym środowisku, Przeżycie piękne i do wspominania przez całe życie.. Zawsze o tym marzyłam i zgodnie z przypuszczeniami spotkania te zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Co wieczór miałam ochotę uszczypnąć się i zapytać, czy to się działo naprawdę. Będąc tam jeszcze mocniej czułam żal i smutek z powodu tego jak wyniszczamy środowisko naturalne. Ile zwierząt już nie ma na Ziemi, a ilu za chwilę zabraknie. Odnoszę wrażenie, że nie uczymy się na błędach…
Przeczytaj: Jak dbać o naturę oraz działać etycznie i nie zwariować
Piękne, cudowne zdjęcia. Zazdroszczę każdemu kto mógł podziwiać te zwierzęta w ich naturalnym środowisku.
zarąbiste zdjęcia, aż się stęskniłam za Afryką 🙂 Te parki narodowe to chyba moje najlepsze przeżycia podróżnicze ever! 🙂
Ładna porcja zdjęć, zobaczyć to na żywo to na pewno niezapomniane przeżycie 🙂 Nie byłam jeszcze, po głowie gdzieś tam chodzi, ale o jeszcze nie czas na taką podróż. Byłoby super jakbyś dała jeszcze namiar na tę agencję 🙂
https://facebook.com/SafariinKenyaRicoMwagowi/ 🙂
Wspaniałe widoki, przepiękne ujęcia! Od razu wróciły wspomnienia, bo my też byliśmy na safari w 2013 roku – również w Tsavo i Amboseli, to naprawdę niesamowite przeżycie… 🙂
Oh wow co za foty :O Wychodzi na to, że mam kolejnego bloga do obserwowania!
Zapraszam 😉
Uwielbiam safari, byłam na kilku i nigdy mi się one nie znudzą. Ta ekscytacja, to wypatrywanie i poczucie bycia bliskości ze zwierzętami… niesamowite. Warto uzupełnić, że doki na palach, czyli Salt Lick, gdzie spaliście, nie znajduje się w Parku Narodowym Tsavo, a w sąsiadującym z nim prywatnym sanktuarium Taita Hills. Wspominam o tym, bo czasem zdarza się, że organizatorzy safari sprzedają Taita hills jako Tsavo, a tak naprawdę nigdy turystów do samego parku narodowego nie wwożą. Oczywiście sanktuarium też jest pełne zwierząt, ale warto wiedzieć, co i jak. Pamiętam też swój pierwszy rzut oka na Kili z Amboseli – niesamowity! Kilimandżaro wbrew pozorom niechętnie odsłania się, najczęściej otoczone jest chmurami i trzeba miec trochę szczęścia, by je zobaczyć. Super, że Ci się udało!
Afryka jeszcze cały czas przede mną. Kurde będzie trzeba to zaplanować poki są jeszcze takie piękne miejsca!
Cudowne zdjęcia, nie mogę doszukać się informacji w jakim terminie tam byłaś. Pozdrawiam!
Cześć, dziękuję bardzo! Byłam w Kenii w grudniu.