Wymarzyłam sobie plecak, z którym zarówno pójdę w góry na krótki wypad, dzięki któremu będę miała aparat – na prawdę – pod ręką, ale też taki, który pomieści moje graty spakowane na 2 miesiące. I oczywiście plecak powinien mieć jeszcze kilka innych funkcji, ale o nich już niżej. Zobaczmy jak sprawdził mi się Thule Capstone 50.

Wybór plecaka Thule Capstone 50 to wynik długich poszukiwań. Przyznaję, że wymagania miałam duże i nie byłam pewna, czy znajdę plecak, który je spełni. Postanowiłam dać szasnę Thule w wersji damskiej i kolorze deep teel. Bo jednak oprócz oczywistych potrzeb wynikających z używania sprzętu i konstrukcji odpowiedniej dla naszej wygody, kolor też się liczy.

Na skróty:

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipiętki oraz fotografki

Plecak Thule Capstone 50

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipięty oraz fotografki

Plecak Thule Capstone 50

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipiętki oraz fotografki

Plecak Thule Capstone 50

Thule Capstone

fot. Marta Kulesza

Dlaczego plecak Thule Capstone 50 litrów?

Długo nie mogłam się zdecydować, jaki rozmiar plecaka będzie dla mnie optymalny. W dłuższą podróż zazwyczaj zabieram 70 litrów, pakuję jakieś 3/4 i wracam później z ośmioma kilogramami porcelany z Bangkoku. Na przykład. By wejść na Kazbek wybrałam się do Gruzji z dwoma plecakami, 70 l i 65 l więc dodatkowo musiałam wziąć 30 l jako bagaż podręczny do samolotu i na podejście na sam szczyt.

65 był za duży na wchodzenie, 30 mały i spiwór oraz masę rzeczy musiałam przyczepić na zewnątrz chorniąc w workach przed deszczem. Potrzebowałam więc na przyszłość plecaka około 50 litrów. Ale wtedy znów ciężko z takim wilekim wchodzić na sam szczyt czy zabierać na wypady weekendowe w góry, a jako podręczny raczej odpada – pierwszy do wyłapania przez obdługę podczas boardingu.

Aż któregoś dnia miałam okazję pomacać kilka nowych plecaków firmy Thule, z którą jak wiecie współpracuję. Opowiedziałam też, czego oczekuję od plecaka, a należę do osób dość wymagających. Okazało się, że model Capstone 50 podobno można zwęzić do zgrabnego, może 32 plecaka. Pojawiła się nadzieja.

Wydawało by się, że rozwiązanie idealne, 30 litrów i 50 za jednym zamachem. Pakowałam plecak na oba sposoby – znajdziecie porównanie poniżej – chyba nawet nie zwęziłam go maksymalnie, jest on nadal dobrze wyważony i poręczny, nic nie lata luzem, jest wygodny, w dodatku mimo zmniejszania zgrabny. Jestem bardzo zadowolona z wielofunkcyjności tego plecaka.

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipiętki oraz fotografki

Plecak Thule Capstone 50 Damski

Plecak Thule Capstone 50 - test

Plecak Thule Capstone 50

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipięty oraz fotografki

Plecak Thule Capstone 50

Thule Capstone 50 zgrabnie pomniejszony i niemal całkowicie wypchany

Plecak Thule Capstone 50 - test

Thule Capstone 50 Deep Teal

Więc rozmiar wybrany, pozostały inne, ważne dla mnie elementy. Wytrzymały materiał (Nylon Robic oferuje mniejszą wagę ale zarazem 2,5 raza większą wytrzymałość na rozdarcie i  50% większą wytrzymałość na obciążenia niż wcześniejsze tkaniny nylonowe), fajny kolor, który jednak niezbyt łatwo będzie się brudził (deep teal, coś pomiędzy ciemnym morskim kolorem, a butelkową, chłodną zielenią).

Plecak musiał być w wersji damskiej, by się dobrze dopasował: Capstone ma system regulacji szelek MicroAdjust Suspension, który umożliwia łatwe dopasowanie założonego plecaka do długości tułowia w zakresie 10 cm. Posiada też damskie szelki i pas biodrowy – wszystko działa bez zarzutów i bardzo się przydaje, szczególnie gdy „zmieniamy” plecak z małego w duży.

Plecak musiał być otwierany u góry, ale także rozpinany z boku – bo to bardzo ułatwia sprawy, Capstone ma też fajnie ukryty zamek boczmy oraz przydatne rzepy. Możliwość przyczepienia kijków czy czekana z tyłu plecaka jest dla mnie koniecznością i da się to w tym modelu zrobić na dwa sposoby.

Szukałam też plecaka z głęboką kieszenią z przodu, ta w Thule dodatkowo jest nieco rozciągliwa. Rozkładany pokrowiec przeciwdeszczowy to dla mnie podstawa, do tego zapinane przegródki w pasie biodrowym do przechowywania niewielkich przedmiotów, na przykład telefonu (mój Samsung S9+ mieści się na styk), by mieć je pod ręką.

Oczekiwania kontra rzeczywistość

Z pewnością potrzebowałam kieszeni bocznych, by móc spakować statyw czy termos. Te w Thule dodatkowo są skierowane nieco do tyłu – czyli naszych pleców, dzięki czemu o wiele łatwiej sięgnąć do nich wyciągając rękę za siebie. Jednak ich ułożenie zupełnie nie przeszkadza w bezpiecznym umieszczeniu statywu czy termosu, są one w doatku mocno rozciągliwe i zaskakująco pojemne.

Regulowany pas biodrowy w Capstone jest przyjemnie miękki i nie obija bioder (co mi się w innych plecakach zdarza i bardzo irytuje), w dodatku powstał z połączenia materiału i siatki, ma przewiewne otwowy, więc nie jestem pod nim całkiem mokra – nadal jednak pełni dobrze swoją funkcję i odciąża ramiona.

Tylny panel na plecach pokryty siatką był dla mnie ważnym elementem. Mam jeden plecak z tym rozwiązaniem i naukę z jego używania wyciągnęłam taką, że ekstra, gdy zapewnia wentylację, odprowadza ciepło i pot, jednak gdy przychodził czas pakownia plecaka 30 l miałam wrażenie, że ma maksymalnie 20. Czemu? Często muszę wziąć ze sobą nie tylko aparat, ale też laptopa.

Wsadzenie go w przegródkę na plecach powodowało, ze ustawiał się w poprzek plecaka, aparat też zajmował w tym dziwnym ułożeniu miejsca więcej niż powinen. W Thule Capstone jest przewiewnie, ale nie jest on wygięty za mocno, dzięki czemu mogę swobodnie spakować chociażby komupter. Nie zabrakło oczywiście mega wygodnej opcji umieszczania w plecaku camelbaka!

Póki co naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Jeżeli miałabym marudzić to fajnie by było mieć jeszcze drugą, zapinaną kieszeń na cenniejsze rzeczy od spodu klapy oraz pewniejszy zaczep do czekana, teraz pomagam sobie dodatkowym karabinkiem, tak na wszelki. Kieszonka na pasie, w dobie olbrzymich telefonów, mogłaby być większa – nie napinała by się wtedy tak bardzo przy zwężeniu go dla szczupłej osoby. Ale naprawdę przy ilości moich wymagań, jestem zaskoczona funckcjonalnością Thule Capstone 50. A niżej parę słów o fotografowaniu z tym plecakiem.

Plecak Thule Capstone 50 - test

Thule Capstone

fot. Marta Kulesza

Plecak Thule Capstone 50 - test

Plecak Thule Capstone 50 Deep Teal Damski

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipięty oraz fotografki

Plecak Thule Capstone 50 + Thule VersaClick DSLR Camera Holster

Thule Capstone dla fotografa?

Aparaty wyciągane z plecaków fotograficznych znajdują się albo na plecach – więc plecak trzeba całkiem ściągnąć lub obrócić, by aprat wydostać – lub mają zamek z boku, co też wymaga zatrzymania i się i wydłubania sprzętu. Gdy wszyscy idą i poganiają lub przemierza się pasma górskie w śnieżycy, bądź jest w niezbyt bezpiecznych warunkach – w rakach, na linie – chce się maksymalnie zminimalizować dłubanie przy plecaku i po kieszeniach.

Apart zawieszony na szyi jest odsłoniety, obija się o klatkę piersiową, jeśli posiada się biust potrafi być to bardzo niewygodne. Dlatego często odpadają także systemy mocowania na szelkach za pomocą uchwytów do aparatu, a takie ustrojstwo przyczepione w pasie w żaden sposób nie chroni aparatu przed deszczem czy obtłuczeniem.  A tu proszę, neoprenowe opakowanie, które wpina się w pas. Musiałam to sprawdzić, aparat wciąż pod ręką, ale bezpieczny i nie bujający się na szyi – czy to możliwe?

VersaClick Camera DSLR Holster

Thule ma pewną super rzecz. Holster VersaClick. Odpowiedź na moje zmagania z aparatem w niesprzyjających warunkach lub gdy nie mogę spowalniać grupy i grzebać w plecaku. W pasie biodrówym z lewej strony Capstone posiada wpinany system kompatybilny z wymiennymi akcesoriami VersaClick. Może to być na przykład pasek do kijków (wspominałam o ich przyczepianiu na dwa sposoby) lub właśnie opakowanie na aparat.

Dzięki temu, że łatwo się neoprenowy holster przyczepia i odczepia, można w każdej chwili schować aparat do wnętrza plecaka, gdy na przykład zacznie się wielka ulewa lub boimy się go zniszczyć obijając o skały. Wystarczy umiejętnie klinąć dwoma zaczepami zabiezpieczającymi i akcesorium jest wpięte – podczas noszenia go nie miałam dotąd takiej sytuacji, by odczepił się sam lub bym holster zwolniła przypadkiem poruszającym się niedaleko łokciem.

Pozostając w temacie rąk. Szczerze mówiąc bałam się, czy VersaClick holster nie będzie za bardzo wadził podczas marszu. Rzeczywiście wraz z aparatem jest dość duży, ręka się jakby o niego opiera odsuwając ją od tłowia batrdziej niż normalnie, lecz noszony z bluzą lub kurtką nie rysował mnie ani nie obijał ręki, zobaczymy jak mu pojdzie w sezonie letnim. Szybko się do niego przyzwyczaiłam. Noszony na rozpiętym pasie w ogóle jest niewyczuwalny, pozostaje w tyle.

Wątpliwości mam jedynie co do jego wymiarów. Fakt, że mam duży obiektyw, ale nadal jest to dość zgrabny bezlusterkowiec. Fujifilm X-T10 ze sporym i szerokim obiektywem Fujifilm 16-55 mm f/2.8 Fujinon XF R LM WR mieści się na styk, pozostawiając sporo miejsca wolnego u dołu opakowania – często wrzucam tam baterie na wymianę. Mója lustrzanka, staruszek Canon 40D z obiektywem EF 50 mm 1.4 też się zmieścił, jeszcze bardziej na styk jeśli chodzi o body, obiektyw bez problemu – też zostało sporo miejsca na dnie.

VersaClick Camera DSLR Holster ma wymiary 15,3 x 11,7 x 19 cm – myślę, że gdyby lepiej przemyśleć jego rozmiar, byłby jeszcze fajniejszym rozwiązaniem dla fotografów. Ja póki co jestem tak czy siak bardzo zadowolna, bo przez długi czas nie mogłam znaleźć rozwiązania optymalnego dla siebie, na przykład połączyć góry z fotografią oraz wygodą. Edit 10.06.2020: Niestety – mam nadzieję tylko tymczasowo – nie jest dostępny w sklepach w Polsce.

Thule VersaClick DSLR Camera Holster

Thule VersaClick DSLR Camera Holster

Plecak Thule Capstone 50 - test w rękach wiercipięty oraz fotografki

Ja, pieseł oraz plecak Thule Capstone 50 i Thule VersaClick DSLR Camera Holster

Thule Capstone

fot. Marta Kulesza

Wpis powstał we współpracy z Thule.

więcej w kategorii Fotografia

Komentarze

  1. Mam nieco inny plecak Thule i jest rewelacyjnie rozwiązany a ten chodził mi głowie. Wydaje się dobry na tygodniowe wypady bo można spokojnie się spakować. Pozdrawiamy świątecznie

    1. Ja go chyba przetestuje na długich wyjazdach, w końcu to tylko 15 l mniej niż plecak, który brałam jadąc na 3 miesiące. Ale tak, na taki porządnie spakowany, tygodniowy wypad wymagajacy zabrania sprzętu górskiego i foto ma rozmiar idealny. Pozdrawiam i Was Jarku serdecznie!

  2. Bardzo fajny plecak. Na dłuższe wędrówki w górach wydaje się idealny. Dla mnie też ważna jest możliwość przymocowania aparatu, bo robię zdjęcia.

  3. Nylon bardzo wytrzymały materiał, z którego mam kurtki sportowe bardzo dobrej jakości:)

  4. Kiedyś zawsze pakowałam walizkę i ciągałam te zbędne kilogramy po całym świecie, aż w końcu olśniło mnie że może plecak będzie wygodniejszy. Teraz nie mogę uwierzyć, że tak długo zwlekałam z zakupem.

  5. Szkoda, że ten pokrowiec na aparat nie jest nigdzie dostępny. Po publikacji tego wpisu i zapoznaniu się z tą opcją wybrałam plecak marki Thule. bo wydawało mi się to super rozwiązaniem moich problemów właśnie aparatowych, ale nigdzie nie mogę dostać tego doczepianego pokrowca na aparat… 🙁

    1. Oho, dziwne, jak wpadnie mi gdzieś w oko podeślę

  6. Byłabym wdzięczna:) Bez tego futerału duża zaleta tego plecaka dla mnie niestety odpada:(

    1. Z tego co wiem od Thule czas pandemii wywołał szał zakupów i brakuje wielu towarów. Dajmy trochę czasu sprawom. A plecak i bez tego fajny! Ale rozumiem.

zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Może Ci się spodobać