Po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła Pokhara, najprawdopodobniej wyskoczy mnóstwo zdjęć jeziora o intensywnym kolorze wody oraz kilka z pięknym pasmem Himalajów w oddali. I właśnie w celu zobaczenia szczytów dachu świata, postanowiłam wyruszyć autobusem z Kathmandu do Pokhary. Marzyłam o zobaczeniu masywu Annapurny, Dhaulagiri i Manaslu. W stolicy wiecznie oblekający miasto pył i smog pozwolił mi zerknąć na góry może raz, może dwa, jak przez mgłę. Skłamałbym mówiąc, że nie sprawdziłam co jeszcze można zobaczyć lub zrobić w okolicach Pokhary, jednak ten wyjazd miał być tylko krótkim rzuceniem oka na Nepal, do którego planowałam wrócić na dłużej. Miał kojarzyć się z relaksem i spokojem.
Na skróty:
- Wyboisty dojazd z Kathmandu do Pokhary
- Pokhara to przede wszystkim widok na Himalaje
- Masywy Annapurny, Dhaulagiri i Manaslu zachwycają
- Noc żywych trupów, poranek płonących szczytów
Wyboisty dojazd z Kathmandu do Pokhary z telenowelami hinduskimi w tle
Niewyspana i lekko zasmarkana doczołgałam się o poranku z plecakiem na miejsce odjazdu autobusów. Tak jak czytałam oraz tak jak mnie uprzedzono, w okolicy staje ich w tym czasie mnóstwo, na szczęście byłam na tyle wcześnie, by odwiedzić kilka z nich, aż trafiłam do odpowiedniego. Tradycyjnie już w takich sytuacjach miejscowi radzą sobie z turystami wyśmienicie, trochę namieszają, pomylą początkowo miejsca, ale ogólnie działają sprawnie, więc mój plecak trafił do bagażnika, a mi zostało jeszcze około 20 minut na zakup kawy i czegoś do przekąszenia, gdy żołądek się w końcu obudzi. Bilet można kupić w jednym z wielu biur turystycznych, zapłacimy wtedy 2 dolary więcej za przejazd wart normalnie 7 dolarów.
Zdaje się, że mój „relax mode” sprawił, iż nie mam żadnych zdjęć z autokaru, ale chyba nie muszę tłumaczyć, że autobus przedstawioany jako turystyczny do Pokhary wiezie zarówno turystów jak i Nepalczyków. No i super! Nie jest zbyt nowy, klimatyzacja to wiatraczek, fotele nie należą do najwgodniejszych, a amortyzatory umarły dawno temu. Ale za nic nie zamieniłabym go na jakiś luksusowy autokar, dodam, że nie o pieniądze tu chodzi, a o klimat i możliwość obserwacji otoczenia. Zdjęcia i filmiki z trasy znajdziecie zapisane w moich Instastories.
Droga jest dość męcząca, autobus skacze po nierównej drodze jak szalony, o ile jedzie, bo przy wyjeździe z Katmandu będziemy stać w gigantycznych korkach wśród mnóstwa kolorowych i ozdobionych autobusów oraz samochodów dostawczych. Wokół będzie się działo sporo dzięki Nepalczykom i ich otwartości, a jak zechcecie to nawet ktoś wam wytłumaczy co się dzieje w oglądanej przez niego na telefonie telenoweli, w której jest badzo kolorowo i bardzo dużo macha się rekoma. Tak więc 8 godzin w jedną stronę, a 10 w drugą, 200 kilometrów po wertepach i jesteś na miejscu!
Pokhara czaruje nie tylko jeziorem u swych stóp, ale przede wszystkim widokiem na Himalaje
Właśnie powyższe jezioro przed przyjazdem do Pokhary kojarzyło mi się z nią najbardziej. Teraz w mojej głowie dołączyła do niego ogromna ilość sklepów z ubraniami i sprzętem trekkingowym. Nie wiem które oryginalne, które nie, a które są i tak z tej samej fabryki, ale było w czym wybierać i z tego co wiem od częściej bywających tam znajomych, gdy się mądrze wybierze i prawidłowo oceni jakość kupowanej rzeczy, będzie służyć dobrze i na lata.
Chciałam odpocząć, nacieszyć oczy widokami. Niezbyt interesowały mnie miejscowe jaskinie i świątynie, zwiedziłam ich wiele w okolicach Katmandu i tym razem pobyt w Pokharze chciałam przeznaczyć na bliskość z naturą oraz by nacieszyć nią oczy, nie musząc przecierać ich ze smogu i pyłu. Resztę zwiedzania zostawiłam na następny raz. Pogoda niestety nie dopisywała , chmury rzadko pozwalały sojrzeć na niebo czy jakiś fragment gór. Było to trochę frustrujące, wiesz, że tam są, a nie możesz ich zobaczyć!
Pomijam już to, że na dworze było podobnie jak w Katmandu 15 stopni, a w pokoju z 16 stopni, a brak ciepłej wody i ogrzewania nie pozwalał się wygrzać ani przez chwilę, wychładzając człowieka powoli i bezlitośnie. Wybrałam hostel, ale z własnym pokojem, a nawet łazienką. Był bardzo tani, nieźle położony, ze śniadaniem wcenie i co było dla mnie zaskaujące – miałam wannę! Więc gdy pojawiła się ciepła woda, nalałam ją do wanny i posiedziałam sobie szczęśliwa w ciepełku. Marzyłam o tym od przyjazdu do Nepalu!
Himalaje kryły się całymi dniami za gęstymi chmurami. Polowałam na poranki i wieczory, gdy niebo zdawało się być mniej zaciągnięte, wskakiwałam na pożyczony, rozklekotany rower i mknęłam polować na odsonięte szczyty, a przy odrobinie szczęścia na wspaniały wschód i zachód słońca. Pierwsza „wyprawa” rowerowa nie była zbyt udana – pomijając lekki stres, gdy jedzie się dziurawą drogą wraz z nepalskimi samochodami – pogoda wieczorem była taka sobie. Jednak gdyby chmury się oddaliły to z pewnością miejsce miało potencjał.
Masywy Annapurny, Dhaulagiri i Manaslu zachwycają
Jedno wydarzenie zapamiętam najwyraźniej z Pokhary. Moment, gdy wspinałam się na górę z Pagodą Pokoju. Wzgórze zasłaniało podczas podejścia widok na miasto i Himalaje. W pewnym momencie człapiąc zmęczona podniosłam głowę i okazało się, że dotarłam do grzbietu, z którego było widać okoliczne szczyty. I wtedy znieruchomiałam. Wiedziałam w jakiej mniej więcej odległości ode mnie są góry, które widzę, więc nie mogłam zrozumieć, dlaczgo mam ochotę zadzierać głowę, by na nie spojrzeć. Nie zgadzała mi się pespektywa. Głowa przez kilka chwil nie mogła ogarnąć na jak wielkie wysokości patrzy. Himalaje na kilka chwil zaparły mi dech w piersi!
Było to wspaniałe uczucie, coś jak swoje własne odkrycie, które porusza nagle wszystko w środku i coś w nas zmienia. Podobne wrażenie miałam, gdy jako dziecko zdałam sobie sprawę leżąc w łóżku i patrząc na sufit po obejrzeniu programów o kosmosie, jak jest on wielki. Poczułam się wtedy nawet nie jak mrówka, ale jakiś atom. Taka byłam w skali całego kosmosu i odczułam to całą sobą. Tym razem moja głowa musiała przyswoić jak to jest patrzeć na siedmiotysięczniki, które są 30 kilometrów ode mnie. Bezcenna chwila, dla takich warto żyć!
Noc żywych trupów, poranek płonących szczytów
A jako, że miejsce miało potencjał postanowiłam sprawdzać regularnie progozę pogody i mając jakąkolwiek nadzieję na lepszą widoczność wyryszyć nad ranem polować na szczyty. Licząc nie tylko na to, że deszcz nie zmyje mnie wraz z toną błota na ścieżce, ale że gdy słońce zacznie wstawać zobaczę pięknie oświetlone Himalaje. I udało się niemal idealnie! Wymęczona, niedobudzona, po ciemku dojechałam z Pokhary rowerem pod wzgórze, później 300 metrów pod górkę i zajęcie miejsca koło pagody. Chyba trochę na automacie w półśnie, niewiele z drogi pamiętam.
Zakazu nie było, jedynie nakaz ciszy, więc lekko się stresowałam widząc w pierwszych promienich słońca zbliżającą się grupkę mnichów i wiernych. Jednak gdy pierwszy z nich zobaczył mnie ze statywem czekającą na wschód słońca, jedynie szeroko się uśmiechnął i ruszył okrążać pagodę Wold Peace. Od tej pory każde z nas zajęło się swoimi zadaniami. Najpierw przywitały mnie różowe promienie, które ukazały szczyty. Co prawda chmur dalej było wiele, ale i tak miałam szansę na niezły spektakl. Następnie widać było śnieg zwiewany z ostrych szczytów – wyglądały niczym przystrojone welonami tańczącymi na wietrze.
Jednak to wstające słońce zrobiło prawdziwe show – dotknąwszy swoimi pomarańczowymi, pierwszymi promieniami śnieżnych welonów powiewających na wietrze, rozpaliło je kolorem niczym pochodnie. Wspaniały widok, bardzo ciężki do opisnia, lecz cudowny do przeżycia! Masywy Annapurny, Dhaulagiri i Manaslu na zmianę pojawiały się i ginęły w chmurach grając ze mną troszkę w chowanego. Widok warty każdej ceny! Wspomnienia na całe życie. Szczęśliwie uwiecznione także na zdjęciach, nie tylko w głowie. Lubię na nie spojrzeć, gdy mam wrażenie, że coś mi się jedynie śniło lub wydawało. Upewnić, ż eprzeżylam to naprawdę.
Gdzie nocować?
Moja miejscówka
Pokhara Backpackers Hostel – posiada super oceny, jest około 1 km od jeziora, pokoje w obiekcie mają prywatne łazienki. Pokoje zarówno prywatne jak i dla wielu osób.
Tanio z basenem
Hotel Middle Path & Spa znajduje się zaledwie 3 minuty spacerem od jeziora Phewa, Pokoje są z klimatyzacją i tv, z łazienką z prysznicem z ciepłą i zimną wodą.
Jeśli jedzecie z okresie zimowym zwróćcie uwagę na to, czy pokoje są ogrzewane, chociażby klimatyzacją. Oraz czy jest ciepła woda przynajmniej raz dziennie (braki prądu). Uwierzcie, będzie to dla was bardzo istotne przy ciągłym wyziębieniu, gdy w pokoju będzie chłodniej niż na dworze.
Zobacz koniecznie góry z innej perspektywy:
Cudowne zdjęcia! Świetnie opisałaś tę przygodę, momentami czułam jakbym sama tam była. Zazdroszczę tego pięknego wschodu słońca. To musiało być niesamowite widowisko!
Wspomniałaś, że widok wschodzącego słońca trudny do opisania… Ale Ty to zrobiłaś tak pięknie, że aż pomyślałam „kurde, gdybym tam była, to bym się chyba rozpłakała!” 🙂
A powiem Ci, że to ciekawe, bo miewam takie momenty, gdy chłonę całą sobą to co mam wokół, to co widzę a także czuję i często mam takie wrażenie, że ze wzruszenia zaraz się popłaczę 😀
Przepiękne widoki! Zazdroszczę, że mogłaś takich doświadczyć 😊
Piękne fotki. Zazdroszczę tych widoków. Te zatopione łódki wyglądają ciekawie 🙂
Jak zwykle piekne kadry u Ciebie! Az chcialby sie spakowac i jechac tam juz dzisiaj!
Niesamowite są te zdjęcia! Wow, jestem pod wrażeniem i to ogromnym. Widok Himalajów…. chciałabym to kiedyś zobaczyć na własne oczy 🙂
Cudowne, fachowe zdjęcia. Widziałam wiele blogów z podróży, ale jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknych ujęć.
Zazdroszczę takich podróży! 🙂