Co zwiedzić w Kuala Lumpur i czego nie uwieczniłam na zdjęciach?
Kuala Lumpur
Oj wielu rzeczy nie udało mi się sfotografować. Przyznaję, że miałam mniej czasu w Kuala Lumpur niż w zeszłym roku w Singapurze, jednak solą w oku stał się głownie brak aparatu podczas całodziennego zwiedzania przed powrotem. Na szczęście dzięki uprzejmości współtowarzyszy mogłam trochę pocykać, ale to nie to samo…
Szykując się do zwiedzania miasta próbowałam znaleźć jakieś highlight’y, od których mogłabym zacząć poszukiwania atrakcji dla siebie. I to chyba pierwsza rzecz, której mi w Kuala Lumpur zabrakło. Nawet, gdy pytaliśmy na Mabul mieszkańców stolicy o to co warto zobaczyć najpierw byli zmieszani, a później powiedzieli ze śmiechem, że właściwie nic 😉 Wydusiłam z nich tylko nieco o wieży Menara. Szukałam więc dalej, nic jakoś specjalnie mnie nie chwyciło za serce – jak na przykład Gardens by the Bay w Singapurze. Nie było też jakiejś sporej egzotyki, którą czułam w Bangkoku. Kuala Lumpur jest fajne, ale stoi według mnie gdzieś po środku, ani supernowocześnie, ani bardzo oryginalnie i egzotycznie.
Niestety nie uchwyciłam z powodu zdechłej baterii malutkich kolorowych domów niedaleko Central Market. Były naprawdę ładne, z klimatem. Za to sam market bardzo mnie rozczarował, rzeczy, które można było znaleźć w innych miejscach tutaj kosztowały dwa razy więcej. Jeśli zakupy, to nie tam. Za to w Kuala Lumpur warto jeść, jest dużo, smacznie, kolorowo i różnorodnie. My akurat stołowaliśmy się w indyjskiej dzielnicy, ale w wielu miejscach widziałam bardzo różne i apetyczne dania. Do tego świeże soki, nawet z jabłek 🙂 Ceny w knajpkach są bardzo atrakcyjne. Raz stołowaliśmy się w chińskiej dzielnicy w knajpie backpackerskiej, było bez szału.
Na szczęście podczas zwiedzania w drodze powrotnej miasto pokazało mi się z fajniejszej strony, a ludzie okazali się być bardzo sympatyczni. Wystarczy, że chwilę zaczniesz się kręcić wokół, będziesz strapiony spoglądał na tabliczki na stacji metra – zaraz znajdzie się ktoś chętny do pomocy. Sprzedawcy są mili, obsługa w knajpach poświęci sporo czasu pokazując co jest czym w obszernym menu i nawet wskaże z zaangażowaniem zdjęcie dania na drugim końcu sali.
Pierwszego dnia nocowaliśmy w okolicach lotniska, więc trzeba było skorzystać z KLIA. Fajne nowoczesne pociągi z WiFi, więc w drodze na miasto można coś szybko sprawdzić czy dać znać bliskim, że wszystko gra. Podróż z samego lotniska trwa około 30 minut, więc internet za free to fajna sprawa. Rozkład można znaleźć tutaj: https://www.kliaekspres.com/plan-buy/schedule/ My jechaliśmy ze stacji Sanak Tingiggi (12,5 RM – KLIA transit), a przed wylotem do Europy kupiliśmy bilety w obie strony na lotnisku (70 RM – KLIA ekspres), bo nocowaliśmy dla odmiany bliżej centrum. Metro funkcjonuje bez zarzutów, może trochę ciężko się odnaleźć i nie na każdej stacji jest mapa, te drukowane często są czarno białymi kserówkami, więc niełatwo się połapać, jednak po dwóch przejazdach już się zaczyna intuicyjnie poruszać w tym gąszczu 😉 Za bilety płaciliśmy 1 RM – 1,8 RM, nie jeździliśmy szczególnie daleko, cena się zmienia wraz z ilością przebytych stacji.
Kuala Lumpur to miasto, do którego muszę wrócić i poznać je na nowo. Ta wizyta była ciekawa, jednak wydaje mi się, że miasto ma więcej do zaoferowania niż pokazało tym razem. Za to łatwiej było wyjeżdżać mówiąc do zobaczenia, a nie żegnaj 😉
Co można zwiedzić w Kuala Lumpur:
Petronas Towers
Chyba najbardziej rozpoznawalna atrakcja Kuala Lumpur. Widać je z daleka i prezentują się bardzo ładnie, w filmie zrobiły na mnie większe wrażenie, ale muszę przyznać, że zaróżowione w blasku zachodzącego słońca wyglądały bardzo atrakcyjnie. W nocy podjechaliśmy obejrzeć je z bliska – bądźcie przygotowani na tłumy turystów wokół wież 🙂 U ich podnóży znajduje się KLCC, czyli wielopoziomowe, nowoczesne centrum handlowe, jednak nie skusiliśmy się by je obejrzeć. W godzinach 8 – 18 można wjechać na Sky Bridge, który rozpościera się między wieżami na wysokości 170 metrów (41. i 42. piętro). Zaraz za budynkiem mieści się siedemnasto akrowy park KLCC, z jeziorkami, fontanną i light show.
Menara Tower
Chcąc zobaczyć miasto z góry zdecydowaliśmy się na wieżę telewizyjną. Tower head posiada kilka poziomów. m.in. TH01 Observation Deck z lornetkami, TH02 z restauracją, TH05 Oped Deck. Bilety nie należą do najtańszych zakryty poziom to 52 RM, a Open Deck 105. Wybraliśmy ten pierwszy i było OK. Minusem są kolejki przed wejściem tylko po to by cyknąć sobie fotę na zielonym tle – później pracownicy wpasowują ludzi w tło związane z wieżą i sprzedają najróżniejsze gadżety z tym zdjęciem, nawet kule śnieżne. Niestety nie chcąc sobie zrobić fotki i tak czekamy w kolejce. (www.menarakl.com.my/detail6.html)
Chinatown i Little India
Dwie dzielnice po których warto się poszwędać. China Town z charakterystycznymi lampionami i targiem na Petaling Street (ceny nie są tak atrakcyjne jak w Bangkoku, ale całkiem spoko, oczywiście można tam znaleźć całą masę podróbek 😉 sprzedawcy targują się niechętnie), Little India to smaki i zapachy, fajne knajpki, no i przede wszystkim jest bardzo kolorowo.
Batu Caves
Położone 13 km od miasta jaskinie oraz świątynie hinduskie, do których można dotrzeć pociągiem w około 30 minut – koszt to 4 RM w obie strony. Polecam kupić od razu bilet powrotny, pozwoliło nam to ominąć wielką kolejkę przy powrocie. Wsiadając do pociągu zwracajmy uwagę, czy nie jest to przedział tylko dla pań. Pamiętajmy, by ubrać się odpowiednio, panie najlepiej w coś zakrywającego nogi. Jaskinia jest rzeczywiście wielka, w środku niestety jest dość jarmarcznie, a w drodze do świątyni na jej końcu mocno śmierdziało. Od wnętrza o wiele bardziej podobały mi się tłumy pięknie i kolorowo ubranych hindusów. Wyglądało to bardzo ładnie,jednak tłum był ogromny. Oczywiście wiele uroku mają harcujące małpy, podobno nie należy się z nich śmiać. Oczywiście należy być czujnym, bo kradną jedzenie (i pewnie nie tylko). Przed jaskiniami stoi wielka statua Lord Murugan – 42,7 metra pomalowanego na złoto. Wygląda bardzo fajnie.
Dla miłośników muzeów niewielkie Muzium Negara (5RM) oraz Museum of Islamic Arts (12 RM).
Jak realizujesz te galerie segmentowe? Fajnie to wygląda, super foty 🙂
Dziękuję Karol, miło słyszeć, szczególnie, że to chyba najmniej udane foty z tego wyjazdu, brak aparatu i samopoczucie jakoś zabrały wenę 😉
Galerie – trzeba znaleźć wtyczkę, która takie robi. U mnie była podpięta domyślnie pod wielką wtyczkę – kombajn, której chcę się pozbyć. Jak uda mi się znaleźć taką, która utrzyma moje galerie w stanie nienaruszonym i pozwoli odinstalować tę wielgaśną dam znać 🙂
Ja niestety do swiatyni nie dotarlam… a szkoda. Stalam w korku przez ponad 4 godziny… jak to w Kuala Lumpur 😀
Podróżowałam metrem i pociągami, więc na szczęście o korkach nic nie wiem 😉
Powiem szczerze, ze po tym co przeczytalem to juz nie mam ochoty tam jechac, chociaz w sumie i tak narazie nic nie planuje. Z jednej strony bowiem piszesz duzo zlego, z drugiej dodajesz mase fajnych zdjec, ktore daja mi wrazenie, ze w Azji do zobaczenia jest OGROM rzeczy. Mialem kolege ktory ostatni rok spedzil gdzies w Tajlandii i na jego fejsie dzien w dzien pojawialy sie foty innych swiatyn. AP chyba jednak jest „nieco” ubozsza w te atrakcje ;).
Widzisz, ostatnio usłyszałam po przeczytaniu tego posta przez bliską osobę, że wytknęłam w nim wiele rzeczy. A ja to widzę zupełnie inaczej – każdym miejscem, w które jadę jaram się. Czasem jednak między tym zachwytem i chłonięciem nowych doświadczeń pojawi się coś mniej przyjemnego i nie boję się o tym napisać. To, że wskazuję pewne minusy nie oznacza, że nie jestem zadowolona z odwiedzin. Jest to miasto do którego na pewno prędzej czy później wrócę – choćby dzięki temu, że jest dobre na przesiadkę gdzieś dalej – i chętnie poznam je lepiej 🙂 Nie posiada może tego co lubię w Azji najbardziej – jak Bangokok – ale to nie czyni go beznadziejnym 🙂 Nie wyobrażam też sobie latać wciąż przez jedno miasto i nie poznawać innych 😉 P.S. Azja jest super!!! 😀
Uwielbiam KL! Z chęcią bym tam studiowała albo zrobiła jakiś staż… 😉
Jedź jedź, ja Cię chętnie odwiedzę 😀
To samo powiedziałam 🙂
Yupiii nie jestem sama 😀
my prawie kupiliśmy bilety w tym tygodniu. Niestety przez niepewność sezonu zimowego nadal czekamy z decyzjami na zimę
Może traficie na jakąś super promocję, powodzenia życzę! 🙂
Dokąd planujecie się wybrać po Kuala Lumpur?
Fajnie, jak miasto na tyle zaintryguje, że chce się do niego wrócić i poznać je lepiej. Właśnie takie są najfajniejsze i znaczy, że coś w sobie mają 🙂 No i oczywiście, jak zawsze, piękne zdjęcia!
Dzięki 🙂 Tak, ma w sobie coś to miasto, tylko jeszcze tego nie odkryłam 🙂
Batu Caves – jestem absolutnie zakochana! Aż musiałam wygooglać i poczytać więcej, bo wygląda nieziemsko. Uwielbiam takie miejsca! Planujesz jakiś bardziej obszerny post na ich temat, bo chętnie bym poczytała?
Niestety nie planuję 🙁 Bo zdjęć brak, tych tylko kilka, zrobionych na szybko, z ręki, pożyczonym aparatem. Ale jeśli znów tam będę to na pewno, bo o Batu Caves można sporo napisać. Widziałam sporo ciekawych informacji przed wyjazdem 🙂
zgodze sie z Toba…mi tez pozostal maly niesmak po wizycie. Moim ulubionym miejscem byly ogrody I las FRIM (Forest Research in Malaysia) czy jakos tak sie to zwalo. Tuz pod miastem, transport tylko taxi. Byla tam mala Malaya Tea House…a reszte to juz dluzsza historia 😉
Ooo a to ciekawe. Mam nadzieję, że będzie okazja pogadać za 2 tygodnie 🙂 Także o tych ogrodach 🙂
Twój tekst ogromnie poprawił humor. Czekam na kolejne!
Fotki fajne. Wybieram się tam pod koniec lipca. Wprawdzie tylko na 3 dni, ale mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć tę jaskinie. Pozdrawiam
Jeśli będziesz chciała inspiracji, to pytaj 🙂 Bo ostatnio trafiłaś niestety w bardzo komercyjne miejsca. Polecam spacer po Kampong Baru, tradycyjnej dzielnicy malajskiej, na przykład. Jest tam też ogromny bazar z warzywami, owocami i mięsem 🙂
Dzięki 🙂 Jak to w przelocie, było komercyjnie. Teraz mam z dwa tygodnie, więc się pokręcę na spokojnie 🙂
Będę podpytywać jakby co 😉
Dokąd zmierzasz? Malezja czy coś więcej? 🙂
Więcej, ale dopiero układam plany 🙂
ja właśnie wjechalem na sumatrę i mam zamiar tu pojeździć przez miesiąc, więc jak coś to dawaj znaka 😀
O! To jest myśl 🙂