Zabójczo piękny. Te słowa pasują do niego doskonale. Indonezyjski wulkan Kawah Ijen był niczym sen… na Jawie, nadal nie wierzę, że tam byłam. Z jednej strony zachwycająca natura, zupełnie inne oblicze matki Ziemi, z drugiej okropne miejsce, niesamowicie ciężkiej pracy górników. Ciężko to ogarnąć głową, przynajmniej mi. Bo ogromna radość, a zarazem w pamięci pozostaje widok ludzi pracujących w niebywale ciężkich i szkodliwych warunkach. Widziałam kiedyś program o Kawah Ijen i wtedy myślałam, jak to fajnie móc zobaczyć takie nieosiągalne – wydawało by się – miejsca. Nigdy bym nie przypuszczała, że uda mi się tam dotrzeć.

Na skróty:

kawah ijen blue flames

Blue flames i Kawah Ijen

Pierwotnie z hotelu w Sempol Village mieliśmy wyruszyć o czwartej rano, jednak dowiedzieliśmy się o możliwości obejrzenia blue flames – oczywiście, za dopłatą – jeśli wyruszymy w stronę wulkanu koło pierwszej. Płomienie w Kawah Ijen są widoczne tylko do wschodu słońca. Inni członkowie wyprawy wiedzieli na ten temat już nieco więcej od znajomych, którzy wizytowali to miejsce i gorąco polecili obejrzenie niebieskiego ognia, postanowiliśmy więc wyruszyć razem z nimi po około czterech godzinach snu. Powiem tylko, że zdecydowanie było warto. Co prawda idzie się wtedy w całkowitych ciemnościach, ale wraca jak już jest jasno, więc można obejrzeć spokojnie okolicę.

wulkan Kawah Ijen

w drodze na Kawah Ijen

Siarkowy potwór

Droga na szczyt Kawah Ijen nie jest szczególnie długa, ale stroma. Zajmuje około 1,5 godziny, potem jeszcze należy ostrożnie zejść po ciemku na dół omijając pracujących w wulkanie górników. Czołówka – niezbędna. Jest bardzo wąsko, a do tego wzrok zaczyna z ciekawości uciekać w stronę dymu i płomieni. Przewodników jest tylko paru i jeśli ktoś się ciągnie z tyłu jak ja – bo tak lubię, nie cierpię, gdy mi się ktoś plącze za plecami – zostaje sam w całkowitej ciemności. Z tego też powodu zamiast pozostać przy jeziorze okołu 45 minut byliśmy tam jakieś 3 godziny i wróciliśmy z Kawah Ijen sami, po drodze poznając turystów z innych grup.

Jakoś tak się stało, że przewodnik w ciemności nie informował wszystkich, że grupa się zbiera i nie raczył też szukać brakujących osób – o ile w ogóle zdawał sobie z braków sprawę. Zostaliśmy więc w kraterze, dzięki temu jednak udało się porobić trochę zdjęć podczas wschodu słońca, warunki do fotografowania były bardzo trudne i jestem zdziwiona, że w ogóle coś wyszło. Wokoł nie brakowało ludzi, którym padł sprzęt. Czy to czołówki, czy aparaty, czy telefony – odmawiały czasem posłuszeństwa.

W miejscu zbiórki byliśmy na czas, ponieważ grupa owe pozostałe 2 godziny spędziła koło szczytu wulkanu. Zejście nie jest przyjemne, ponieważ łatwo można się ześlizgnąć i uszkodzić. Ale ogólnie jest to trasa dla każdego, jednym zajmie trochę więcej czasu innym mniej. Dobre miejsce dla przeciętnego turysty, wiec jeślli Kawaj Ijen chodzi Ci po głowie, zapewne dasz radę.

wulkan Kawah Ijen

Wulkan Kawah Ijen o wschodzie słońca

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen

Kwaśne jezioro i krater Kawah Ijen

Aby odwiedzić wulkan Kawah Ijen dobrze jest zaopatrzyć się w maskę. I nie mam na myśli zwykłej „antyzarazkowej”, tylko taką odporną na chemikalia. Ja miałam najzwyklejszą do remontów i pyłu plus szalik i momentami nie dawałam rady. Oczywiście, kiedy się uprzeć, to się da – tylko jakim kosztem. Wiatr wieje porywiście, nie wiadomo kiedy będzie się stało w miarę „swieżym” powietrzu, a kiedy trafi w sam środek siarkowego podmuchu.

Gwarantuję, że człowieka zatyka po jednym zachłyśnięciu się siarkowym dymem i ma wrażenie, że kolejnego oddechu mimo potrzeby nie uda się wziąć. Lepiej też nie brać na tę wycieczkę najlepszych ubrań. Moja kurtka trekkingowa śmierdzi po dziś dzień mimo kilku prań i wietrzenia (update po kilku latach – już nie śmierdzi!!!). Może z powodu dodatku srebra w niciach. Mój pierścionek i kolczyki w ciągu dosłownie 5 minut zrobiły się czarne, ciężko było je doczyścić. Udało mi się dopiero w domu. Nie wkładamy palców do wulkanicznego jeziora, bo można się poparzyć, sprawdzone – nie, nie przeze mnie, ale byłam świadkiem.

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijenwulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen
wulkan Kawah Ijen

Zabójcza praca górników w wulkanie

Wulkan Kawah Ijen oprócz cudu natury to także miejsce ciężkiej i zabójczej pracy indonezyjskich górników. Podobno średnia długość ich życia to 40 lat. Kosze ważą od 60 do 90 kilogramów. Za kilogram siarki otrzymują 800 rupii. Często w ogóle nie zabezpieczają się przed trującym dymem. Dużo się pisze o napojach i batonikach, które warto ze sobą wziąć i częstować górników i tragarzy – rzeczywiście przyjmują je z radością i uśmiechem.

Człowiek czuje się tam dziwnie, chce oglądać niesamowity wulkan, a tak się skłąda, że obok ludzie walcza o byt, pracując w tragicznych warunkach. Móc dać choć odrobinę przyjemności podczas tej niesamowicie ciężkiej pracy jest fajnie, ale w środku pozostają jakieś takie wyrzuty sumienia, niczym wielka klucha zalegająca w żołądku.

Jednak jeżeli uda mi się tam wybrać jeszcze kiedyś, zakupię porządne maski – tyle sztuk na ile będzie mnie stać – i sprezentuję tym zapracowanym ludziom. Zarabiają bardzo mało, a w dodatku dorabiają jako „przewodnicy”, pilnują by nikt nie spadł ze skał lub nie wylądował w jeziorze. A jak się przypadkiem okazało dostają niewielki ułamek tego ile pobierają na nas biura podróży „dające zezwolenie” na wejście do krateru i nie mają o tym wykorzystywaniu pojęcia.

Przykre, ale jakoś nie dziwi. Ludzie… Sprawa wyszła na jaw dzięki znajomej Francuzce, która poznała indonezyjski dzięki rocznym studiom w Yogyakarcie. Było to dla nas wszystkich bardzo nieprzyjemne i mam nadzieje, że interwencja znajomej ureguluje tę sprawę w przyszłości.

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen

 

Ijen – to kompleks czynnych (strato)wulkanów we wschodniej części Jawy. Kaldera ma około 20 km średnicy, wysokość 2799 m n.p.m. Kawah Ijen posiada największe na świecie, kwaśne jezioro wulkaniczne o średnicy 1 km. Wewnątrz krateru znajdują się także źródła termalne oraz fumarole o temperaturze 170-245 st. Celsjusza (niektóre źródła podają nawet 600 st. Celsjusza). Ceramiczne rury umieszczone w pobliżu jeziora odprowadzają wulkaniczny, siarkowy gaz, który po schłodzeniu staje się czerwoną cieczą, a następnie tężeje zmieniając się w żółte bloki niemal czystej siarki. Ostatnia erupcja nastąpiła w 2002 roku.

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen

wulkan Kawah Ijen Indonezja

więcej w kategorii Azja

Komentarze

  1. Cudowne zdjęcia! Oglądając je czuję się jakbym była tam z Tobą. Masz talent!

    1. Wow dziekuje bardzo! 🙂 to daje kopa do dalszego focenia i uczenia się 🙂

      A ja właśnie chwilę temu zaczęłam czytać Twojego bloga! (nie wiedząc jeszcze nic o komentarzu 😉 ) Zapowiada się bardzo ciekawie 🙂

  2. Wow dziekuje bardzo! 🙂 to daje kopa do dalszego focenia i uczenia się 🙂

    A ja właśnie chwilę temu zaczęłam czytać Twojego bloga! (nie wiedząc jeszcze nic o komentarzu 😉 ) Zapowiada się bardzo ciekawie 🙂

  3. Wspaniale zdjecia, szkoda tylko ze okolicznosci takie smutne. Przypomina mi to troche moje odwiedziny w kopalniach Cerro Potosi w Boliwii gdzie srednia dlugosc zycia przecietnego gornika wynosi 35 lat i rowniez pracuja w piekielnych warunkach za marne grosze.

    1. Dziękuje bardzo.

      Owszem, praca straszna i w dodatku wykonywana najczęściej bez żadnej ochrony (masek czy specjalnych ubrań), do tego jak na tamte warunki nieźle płatna i jest na nią bardzo wielu chętnych, z braku innych możliwości godzą się na takie warunki. A wynagrodzenie i tak jest śmiesznie niskie za taką pracę.

      Nie słyszałam wcześniej o Cerro Potosi, zaraz pogooglam, chyba, ze masz link do jakiegoś swojego wpisu? Chętnie się zapoznam.

  4. Wygląda to wszystko dość kosmicznie i nierealnie. Kolory są niesamowite!
    Aczkolwiek jak myślę sobie o tym, jak ciężko i z jak nieprzyjemnym surowcem (siarka) pracują tamtejsi górnicy, to piękno tego miejsca schodzi jednak na drugi plan i wyłania się jednak kwestia surowości i poniekąd zabójczości (krótkość życia pracujących tam ludzi) tego miejsca. A co do kwestii finansowych – niestety bardzo często tak jest, że ci, co pracują najciężej i w najgorszych warunkach, dostają znacznie mniej, niż ich pracodawcy mogliby im zaoferować. Miejmy nadzieję, że chociaż interwencja w biurach podróży coś zmieni i za pomoc turystom otrzymają nieco wyższe zapłaty (choć powiem szczerze nie jestem jakoś hurra optymistycznie nastawiona, że faktycznie coś się zmieni. Ale kto wie?).

    1. Myślę, że tu trzeba rozdzielić trzy rzeczy. Biura podróży rozliczają się z tymi górnikami, którzy oprowadzają turystów. I tu wiemy, ze dostawali o wiele mniej niż chciano od odwiedzających. W tej sprawie rzeczywiście można interweniować, bo to bardzo nie fair. Druga kwestia to górnicy tam pracujący, czy na ich los da się wpłynąć? Ciężko powiedzieć 🙁 Warunki są ciężkie, ale płaca jak na warunki indonezyjskie dobra i jest na nią wielu chętnych. Problemem tutaj być może jest sposób zatrudnienia, może oni pracują dla kogoś, ale nie są u niego zatrudnieni na tradycyjną „umowę o pracę” przez co nie musi im zapewnić bezpieczeństwa i sprzętu chroniącego zdrowie – sami muszą go sobie zorganizować? A jeżeli mają inwestować w coś pieniądze wolą je przekazać rodzinie? Może też nie do końca zdają sobie sprawę z groźnych warunków pracy? Ciężki temat. Póki co nic się nie zmieniło chyba, choć już nawet powstawały o tej pracy programy telewizyjne. I trzecia sprawa, że jest to po prostu bardzo nietypowy i piękny wulkan, który chętnie odwiedzają turyści. Widoki rzeczywiście kosmiczne.

      Myślę, że zawsze należy podchodzić do sprawy optymistycznie – ziarnko do ziarnka i może coś się ruszy w temacie 🙂

  5. Niektóre zdjęcia wyglądają jak gdyby zrobione na innej planecie. Coś niesamowitego. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym miejscu, tak więc tutaj masz ode mnie dużego plusa.

    Czasami jak jestem gdzieś w podróży, rozmyślam na temat życia mijanej przeze mnie osoby. Przykładowo w Indiach bardzo często uderza mnie wtedy taka wszechogarniająca bezsilność. Przeglądając te zdjęcia mam podobnie…

    1. Chyba wiem co masz na myśli…

  6. Zdjęcia są absolutnie kosmiczne i piękne!

    1. Marcinie dzięki wielkie 🙂

  7. Niesamowite zdjęcia!

  8. ja wiem, że to już tak nudno o tych zdjęciach pisać, no ale mistrzostwo!!! chyba nigdy nie widziałam tak pięknych fot z Jawy!

    1. Kami bardzo dziękuję 🙂 Zaczerwieniłam się 😉

  9. Dziękuję bardzo za miłe słowa, pozostaje mi tylko próbować robić takich zdjęć więcej 🙂

  10. O, dobry pomysł z tymi maskami! Wybieram się tam niedługo to i kupię taką zawodową maskę, sama skorzystam, a potem któremuś z nich oddam!

    1. Super, bardzo się cieszę!

  11. Co za praca, ileż oni tak mogą wytrzymać w takich oparach?

    1. Dobre pytnie. Zapewne do końca życia… ja po trzech godzinach miałam serdecznie dosyć…

  12. Łał. To faktycznie niesamowicie kosmiczne miejsce! Świetne zdjęcia.
    I straszne jest co piszesz o warunkach pracy tych górników.

  13. widzę,że nie jestem pierwsza, która miała myśl : kosmiczne! aż mi się szkoda zrobiło tych górników,że pracują w takich warunkach….i jeszcze to dawanie im batoników – miły gest ale uświadamia,że jesteśmy jednak z bogatego świata; co dla nas kolejną atrakcją, dla nich zwykłą,ciężką codziennością…

    1. Pamiętając o tym, że wulkan to atrakcja, a nie jest nią praca górników. Mimo, że jest wielu, którym się na świecie żyje lepiej w takiej sytuacji łatwo sobie przypomnieć, że i tak mamy dużo szczęścia. Ciekawe z kolei jest to, że często im ludzie mają trudniej i mniej w życiu z tym większym uśmiechem i pozytywnym podejściem potrafią przez nie iść. Widząc ich patrzę na swoje życie trochę spokojniej i z większą pokorą.

      1. aaa no oczywiście,że miałam na myśli wulkan,a nie górników jako atrakcję. no chyba tak jest, im człowiek ma więcej,tym jest bardziej zblazowany i przejmuje się pierdołami….

  14. Brak mi słów za każdym razem gdy czytam o tym miejscu.

  15. rety, praca w takim miejscu brzmi jak koszmar, ale kolory za to bajeczne

    1. Stąd u mnie wciąż to rozerwanie pomiędzy niesamowitością tego miejsca, a okrutnymi warunkami do pracy. Jest tam pięknie i zabójczo równocześnie.

    2. a tak przy okazji, z jakiego programu korzystasz przy obróbce zdjęć?

    3. Do obróbki zdjęć chyba najlepsze są Photoshop i Lightroom 🙂

  16. Praca w tej kopalni jest uznawana za jedną z najgorszych na świecie 🙁 Niezwykły przykład zabójczego piękna.

  17. Ja po prostu nie mogę przeglądać Twoich postów. Zdjęcia są tak oszałamiające, że czuje się taka tyci tyci w robieniu fotografii… A co do tej pracy… Ogromnie współczuję tym ludziom 🙁

    1. Dziękuję Demi 🙂 A co do fotografowania to każdy się może nauczyć. I na Ciebie przyjdzie czas jeśli nie jesteś jeszcze zadowolona ze swoich zdjęć 🙂

  18. A ja się rozchorowałam przed wejściem na Ijen 🙁 W dodatku pogoda była okropna. Kolejny powód żeby wrócić do Indonezji! 😀

    1. Oo to jakaś klątwa! Zwiedziłem kawałek Jawy i zdecydowałem się pojechać na Karimunjawe, tam zachorowałem na dur brzuszny i musiałem jechać do szpitala zamiast na planowany następnie Ijen!!!

    2. O rany…. To ja się tym bardziej cieszę, że tam dotarłam cała i zdrowa o.O

  19. Jak Ty osiągasz takie efekty kolorów? Masz jakiś filtr typu Topaz Adjust 5 czy coś takiego? Niektóre ze zdjęć wyglądają wręcz na odrealnione.

    1. Nie używam żadnych filtrów. Mam swój sposób na obróbkę RAWa i stosuję go do większości zdjęć, miejsca pojechane same w sobie osiągają właśnie takie mega efekty 🙂

  20. Z tą długością życia jest różnie. Wiele źródeł mówi, że 30 lat. Spotkaliśmy kolesi, którzy mają 40 lat. Tak, więc chyba realny wynikiem jest 50 lat, tak jak znalazłem w pewnym źródle.

    1. Rzeczywiście źródła różnie podają, najczęściej jednak trafiałam na 40 lat. Może jedni wytrzymują naprawdę krótko 🙁 a organizmy innych radzą sobie o wiele lepiej? :/ Co do sposobów wydobywania siarki i temperatur też znajdowałam różne informacje.

  21. Zawod gornika to chyba najgorsza profesja…. W Boliwii, gornicy pracujacy w kopalniach Potosi czy Oruro, zwykle dozywaja 40-stki…

  22. Blue fires udały Ci się fantastycznie. My byliśmy na Kawah Ijen w październiku 2014, schodziliśmy do krateru, ale w połowie drogi w dół do krateru, mimo porządnej maski, stężenie siarki w powietrzu było tak duże, że po zawrotach głowy odpuściliśmy, żeby się nie stoczyć. Ci, którzy dotarli na sam dół krateru do ogni, przynieśli marne zdjęcia. Ognie tej nocy były daleko słabsze od tych na Twoich zdjęciach. Twoje są super, i foty i same ognie.

    Zapraszam na mojego bloga.

    1. O proszę. U nas też zawiewało czasem solidnie, ale widzę, że mieliśmy szczęście i pogoda dość dopisała.
      Zostaliśmy na dłużej w kraterze i pewnie to też miało wpływ na zdjęcia i czas jaki mogliśmy im poświęcić.
      Dziękuję i pozdrawiam 🙂 Jak wrócę z wojaży zajrzę na bloga 🙂

zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Może Ci się spodobać